Wydarzenia

Rozdział XVI

Ostatni dzwonek uświadomił uczniom, że czas wracać do domu. Kuba czekał, aż spakuje książki i zeszyty. Widocznie chciał ze mną rozmawiać. Cieszyło mnie to jak nigdy.

Niedbale rzuciłam wszystko do torby i skierowałam się w jego stronę. Klaudia patrzyła na mnie z ukosa, śledząc moje kroki. Wiedziałam, że coś knuje. Przymrużone powie i zaciśnięte usta były zapowiedzią jakiejś spektakularnej sceny. Ostrożnie szłam przed siebie, nie spuszczając z niej wzroku. Kiedy stałam obok Kuby, jednym susem znalazła się obok. Wplotła chudą dłoń w jego, łącząc je w żelaznym uścisku. Stale posyłała mi triumfalne spojrzenie, które mówiło ; Popatrz, wezmę ci go. Nie dość, że jestem lepsza to pozbawię cię obecności kogoś, na kim ci zależy.

Zdenerwowanie ustępowało chęci zemsty. Ze spokojem obserwowałam jak zarzuca mu ręce na szyję i jak radykalnie blisko przysuwa swoją twarz do jego. Organizm był zrównoważony, w sercu natomiast miałam burzę. Biło jak oszalałe. Kazało mi coś zrobić, ale nie rozsądek podpowiadał co innego.

- Co ty dziewczyno wyrabiasz? – wykrztusił zdziwiony Kuba. Widziałam, że jest zaskoczony zachowaniem dziewczyny. Co chwila zerkał na mnie przepraszającym spojrzeniem – odsuń się, bo użyję siły – powiedział stanowczo.

- Och, doprawy ? – pogłaskała go po policzku i z impetem musnęła w czerwone wargi – przecież wiesz, że dziewczyn się nie bije.

Chciało mi się płakać. Co ona wyrabiała? Odgrywała się za to, co zrobiłam rano? Co za podła idiotka.

Uświadomiłam sobie, że stoję jak ostatnia samosia i oglądam całą sytuację. Zerwałam się z miejsca i ruszyłam przed siebie.

Już wychodziłam z klasy, kiedy Kinga szarpnęła mnie za rękę. Kątem oka spoglądnęłam przez ramię.

- Przegrałaś Zośka, jesteś ofiarą – syczała, nie rozluźniając uścisku. Szarpnęłam się z całej siły i pobiegłam do szatni.

Ciemne pomieszczenie idealne maskowało moje upokorzenie i łzy, które spływały po policzku. Usiadłam na ławce i wbiłam oczy w przestrzeń przed sobą. Nie wiedziałam co mam myśleć o zaistniałej sytuacji. Zrozumiałam, że coś czułam. Nie do Janka, nie do innych chłopców z mojej klasy , ale do Kuby. I mimo, że nie znałam do kilka lat, wspólne wspomnienia i jego nagłe pojawienie się bardzo mnie do niego zbliżyło. Czułam, że mogłabym być szczęśliwym człowiekiem, gdyby tylko był koło mnie ktoś taki jak on. Podniosłam swoje obolałe ciało i z obojętną miną postanowiłam zajść po Ankę. Miałyśmy iść do mamy, pewnie od rana na nas czekała. Wybiegłam przed szkołę. Było okropnie zimno. Policzki i uszy okropnie zdrętwiały. Wiatr rozwiał moje włosy i ułożył w jedną z najdziwniejszych fryzur , jaką kiedykolwiek miałam na głowie. Włożyłam ręce do kieszeni starych spodni i rozglądałam się w poszukiwaniu siostry. Zazwyczaj siedziała na huśtawce umieszczonej na placu zabaw. Wszystko znajdowało się blisko szkoły, więc pozwalałam jej wychodzić poza jej teren. Mogła poruszać się jedynie tylko do granic jego powierzchni, nigdzie dalej. Podeszłam bliżej bramki żeby zobaczyć, czy Ania faktycznie na mnie czeka. Ku mojemu zdziwieniu nie siedziała na huśtawce, ale na zimnych, marmurowych schodach, prowadzących do przedszkola.

Podeszłam do Ani i usiadłam koło niej.

- Zły dzień ? Mój też nie był fajny – pocieszyłam siostrę, opierając ręce na kolanach. Spojrzała na mnie spode łba i wbiła swoje niebieskie oczy.

- Wszyscy się ze mnie śmiali, a pani powiedziała, że mój tatuś jest krymilanistą.

- Kryminalistą, kochanie – poprawiłam siostrę.

- No właśnie tak, Zosiu. A kto to jest ten krymilanista? – otwarła usta, jakby była w ciągłym zdziwieniu – no powiedz mi, proszę cię ! – posłała mi kuksańca w kolano.

- To ktoś zły. Ktoś, kto robi niedobre rzeczy i dostaje za to karę – jak miałam jej to inaczej wytłumaczyć ? Przecież to sześcioletnie dziecko. Wszystko widziała i pojmowała inaczej.

Widocznie posmutniała. Spuściła głowę i cicho zaszlochała.

- Czyli tatuś jest zły ? Przecież ja mu Zosiu wybaczyłam ! Ja nie jestem na niego zła. Ja tam nawet lubię siniaki… Mają ładne kolory. Moje kolana wyglądają jak tęcza ! – podniosła nogawkę spodenek. Noga wyglądała okropnie. Spuchnięta i siwo-zielona uświadomiła mi, że faktycznie ona cierpiała na tym najbardziej.

- To dobrze, ze mu wybaczyłaś – rzuciłam obojętnie – a tych siniaków – mruknęłam – nie pokazuj nikomu, dobrze?

Mała kiwnęła głową i wtuliła się w moją rękę.