Rozdział IX. Którędy do nieba?
Ciche śmiechy przerwał pisk czajnika.
- Przepraszam pana, ale proces parzenia herbaty właśnie się zakończył. Przyniosę gotowy produkt.
- Ależ proszę, droga pani. Droga wolna. Mam jedynie zastrzeżenia, co do całego procesu. Nie uszkodzi mojego żołądka ?
Posłałam mu kuksańca. Ta jego drażliwość okropnie mi imponowała. Było uroczo, miło i przyjemnie. Będąc w kuchni zwróciłam uwagę na list , leżący na parapecie. Zapomniałam o tym, że miałam odwiedzić mamę. Wieczorem miała na mnie czekać. Byłam na siebie okropnie zła. W czasie, kiedy ona leżała cała obolała i połamana, ja w najlepsze bawiłam się z chłopakiem. Mama na pewno byłaby szczęśliwa, ale moje sumienie nie dałoby mi spokoju, gdyby nie przerwała tego uroczego wieczorku. Jak porażona wpadłam do pokoju. Na myśl przyszła mi jeszcze Ania. Nie mogłam jej przecież zostawić samej, a do Zegrzyńskiej nie chciałam już iść. A może jej tatuś się nią zajmie ? W sumie to byłby dobry pomysł, gdyby Jego skuteczność była faktycznie namacalna. Może i działanie miał odpowiednie, ale wymagało czasu, którego ja teraz nie miałam. Rzuciłam Kubie błagalny wzrok, którego celem było przeproszenie, okazanie skruchy i chęć powiedzenia : POMOCY.
- Stało się coś ? – zapytał, podrzucając jedną z rękawiczek.
Oparłam się o framugę drzwi i spuściłam głowę.
- Przypomniałam sobie o czymś bardzo ważnym. Nie mogę tego przegapić, przepraszam Kuba.
Wyglądał jak ktoś, kogo nic nie potrafi zdołować. Posłał mi jeszcze szerszy uśmiech i wstał z kanapy.
- Nic się nie dzieje. Pogadamy kiedy indziej. Może wtedy twoja herbata nie będzie trująca – uśmiechał się od ucha do ucha. Cudownie było patrzeć i nic nie mówić. Czułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami.
- No nie żartuj ! Wtedy specjalnie ją otruję – puściłam mu oczko, prostując się. Wbił we mnie spojrzenie i nic nie mówił – mam do ciebie jeszcze jedną, malutką prośbę. To naprawdę wyjątkowa sytuacja. Głupio mi cię prosić o takie rzeczy, ale nie mam innego wyjścia. Nie dziś, nie teraz, nie w tej chwili…
- Mów śmiało, jestem do twoich usług – jego zaciśnięte wargi w końcu się uchyliły. Wyglądał jak ktoś, kto nie wie, co dzieje się wokół jego osoby. Zapatrzył się. Nie na super modelkę, czy jakąś grecką piękność, ale na mnie. Fala gorąca ponownie zalała moje policzki.
- Mógłbyś na chwilę zostać z Anią ?Muszę skoczyć do mamy, źle się czuje… – nie skończyłam, bo wpadł w moje zdanie.
- Właśnie zauważyłem, że nie ma ani jej, ani twojego taty. Myślałem, że są w pracy – widząc moją zakłopotaną minę, starał się wyjść cało z tej nieciekawej sytuacji – oczywiście, że zostanę. Leć i niczym się nie przejmuj, nic się jej nie stanie.
- Bardzo ci dziękuję. Odwdzięczę się jakoś.
Pobiegłam do sieni i włożyłam stary płaszcz, zostawiając za sobą to, co mogłoby być początkiem nowego, lepszego życia.