Wydarzenia

Artykuły o zabytkowych budynkach w Żywcu stają się już tradycją na portalu www.zywiecinfo.pl. Z obiektami tymi wiąże się wiele ciekawych historii. Dziś przedstawiamy Wam historię zabytkowego sklepu przy ul. Kościuszki 36. Z miejscem tym wiąże się kilka dłuższych historii, które będziemy przybliżać Wam przez kilka kolejnych niedziel! A zaczniemy oczywiście od historii tego miejsca i rodziny, która budynek ten wybudowała.

 Sklep Królikowsich, fotografia z roku 1937

Sklep przy ulicy Kościuszki 36 założył Ludwik Królikowski w roku 1864. Zbudowany został na wzór magazynów wiedeńskich i paryskich, z piękną antresolą znajdującą się we wnętrzu. Wyróżniał się wśród innych sklepów w Żywcu. W prowadzeniu handlu pomagał Ludwikowi Królikowskiemu jego syn Czesław, który odziedziczył sklep po śmierci ojca.

Był to duży magazyn konfekcyjny damsko-męski, elegancki i bardzo dobrze prosperujący. Znajdowały się w nim sprowadzane głównie z Wiednia towary o bardzo bogatym asortymencie, oznaczające się wysoką jakością i zadowalające gusty najbardziej wymagających klientów. W licznych szufladach, na półkach leżał szeroki wybór konfekcji dziecięcej, męskiej i damskiej, pasmanterii i pięknych koronek. W sklepie pracowało kilku subiektów, którzy uprzejmie i elegancko obsługiwali klientów. Ze względu na doskonałe towary sklep był przeznaczony dla ludzi bogatych. Nie widziało się tutaj biedoty.

W czasie I wojny światowej Rozalia Królikowska schowała w sklepie karabiny, które znajdowały się wcześniej w budynku Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół". Miały one służyć żołnierzom do walki z zaborcą. Czyn ten uważała za patriotyczny obowiązek. Ktoś jednak doniósł władzom austriackim o ukrytej broni. Z tego powodu jej męża Czesława Królikowskiego, mimo słabego zdrowia, powołano do wojska i wysłano na front. W czasie pobytu męża na wojnie sklep prowadziła jego żona -  Rozalia z Pantoflińskich, rodowita żywczanka.

W sklepie i w całym domu, a nawet poza nim (obejście gospodarcze, oficyna przy ul. Batorego) przeprowadzono wiele rewizji ale karabinów nie znaleziono. Szukano ich nawet w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Przemienienia Pańskiego.

Czesława Królikowskiego zwolniono z wojska tylko dzięki protekcji syna arcyksięcia Stefana Habsburga - Wilhelma, zwanego "Wyszywanym". Wrócił z frontu bardzo schorowany. Mimo tego pracował w sklepie, sprowadzał towary.

Pewnej nocy okradziono sklep. Złodzieje zabrali najlepsze, najwartościowsze towary. sprowadzono policję, ale ta nie wykryła sprawców włamania, mimo, że podejrzenia Królikowskich  były słuszne. Okazało się, że żandarm Doroszenko, którego przydzielono do wykrycia przestępstwa, był w zmowie ze złodziejami. Czesław napisał w tej sprawie list do komisarza policji w Krakowie z prośbą o wszczęcie śledztwa. Komisarz nie mógł jednak podjąć się tej czynności, gdyż w kraju było wówczas bardzo dużo włamań i kradzieży.

Z powodu kradzieży Królikowscy ponieśli ogromne straty, oszacowane na 70 000 koron. Włamanie w dużej mierze zadecydowało o późniejszych losach Rozalii i jej dzieci.

Po śmierci męża w 1919 r. Rozalia prowadziła sklep, który stanowił główne źródło utrzymania jej i pięciorga dzieci. Dzielnie przeciwstawiała się kłopotom i trudnościom życiowym. Narażona była na różne szykany ze strony Urzędu Walki z Lichwą, mającego siedzibę w Białej. Doszło nawet do zamknięcia i opieczętowania sklepu. Rozalia Królikowska wyjechała do Warszawy, żeby szukać pomocy prze prześladowaniami. Dzięki interwencji władz w Warszawie i decyzji sądu w Bielsku, mogła znowu otworzyć sklep i handlować. Jednak trudności nie kończyły się.

Wrogo nastawieni ludzie niejednokrotnie oskarżali Rozalię Królikowską o zbyt wysokie ceny niektórych towarów i oddawali ją do sądu. Na szczęście sprawy te kończyły się pomyślnie. Sąd przyznawał rację niesłusznie oskarżonej właścicielce sklepu.

Dom i sklep Rozalii Królikowskiej pełen luksusowych towarów stanowił dla bogatych kupców z Żywca łakomy kąsek. przysyłano do niej pośredników i proponowano kupno. Gdy dawała odmowną odpowiedź, pojawiały się nowe szykany, udręki obrzydzające życie. Bojkotowano ją, rzucano oszczerstwa. Mimo to Rozalia zachowywała postawę niezłomną, dzielnie walczyła o sklep, z którego utrzymywała siebie i pięcioro dzieci. Kasta urzędników skarbowych dała się jej porządnie we znaki. Sklep zaliczono do drugiej kategorii, żądano prowadzenia księgi towarów luksusowych, których nie było na składzie. podatki płaciła nadmiernie wysokie, mimo słabych utargów i bojkotu sklepu przez ówczesnych bogaczy.

W prowadzeniu sklepu od najmłodszych lat pomagał matce syn Adam. Matka zapisała mu dom i sklep, w którym pracował do 1939 r. Zaraz na początku wojny Niemcy zabrali Adamowi Królikowskiemu sklep, znajdujące się na piętrze domu mieszkanie i oficynę przy ul. Batorego 7.

W czasie oblężenia i bombardowania Żywca w 1945 r. budynek, w którym znajdował się sklep został bardzo zniszczony. Adam Królikowski za własne pieniądze wykonał remont w latach 1945-1946, a kolejny przeprowadził w 1978 r.

Po II wojnie światowej prowadzenie sklepu zostało przejęte przez Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego. Sprzedawano w nim różne materiały w metrażu jak: wełnę, bawełnę, jedwab w dobrym gatunku. Poza tym pościel, obrusy, serwety, ręczniki, firanki, a nawet chodniki i dywany. Na sklepie widniała tablica "Tekstylia". Podobnie jak przed wojną był to sklep tekstylny, ale pod względem jakości asortymentu i wystroju wnętrza nie dorównywał dawnemu magazynowi.

Przed śmiercią Adam Królikowski zapisał budynek wraz ze sklepem swojemu synowi Tadeuszowi.

W roku 1993 20 kwietnia budynek ten wraz z oficyną przy ul. Batorego 7 został wpisany do rejestru zabytków pod nr A 690/93.

Obecnie właścicielem sklepu jest syn Tadeusza i Anny Królikowskich - Andrzej.

W październiku i listopadzie 2013 r. Andrzej Królikowski przeprowadził remont elewacji budynku na podstawie zachowanej dokumentacji fotograficznej z XIX i pierwszej połowy XX wieku. Projekt renowacji opracowano na podstawie powyższej dokumentacji w uzgodnieniu z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w Katowicach, oddział w Bielsku-Białej.

kamienica królikowski żywiec

Autor: Danuta Dziewońska

Kopiowanie materiałów zabronione.