Wydarzenia

Przeglądając zakamarki Internetu natrafiłam na bardzo ciekawy utwór pt. "Big Dance Commin". Niezwykle przykuwający uwagę wokal, równie interesujące aranże muzyczne. Moim celem - w tamtym momencie - było poznanie twórców. I tak też się stało. W ten sposób zapraszam Was do przeczytania wywiadu z "Dejected Tramp" i zapoznania się z ich twórczością. Warto!

K.M.: Jako zespół istniejecie od 2011 roku. Jednak dopiero niedawno, bo w listopadzie 2013 „pojawiliście się w Internecie”. Tak po prawdzie przez przypadek znalazłam Wasz profil na Facebooku. Dlaczego do tej pory Wasza twórczość nie ujrzała światła dziennego?

Malin: O tym żeby zrobić taki projekt wspólnie rozmawialiśmy już pewnie z dwa lata wcześniej. W 2011 rozpoczęliśmy prace nad muzyką i zarejestrowaliśmy pierwszy kawałek „Define Me”. Po skończonej pracy siedzieliśmy wspólnie i słuchaliśmy tego numeru przez całe popołudnie. Efekt tak się nam spodobał, że postanowiliśmy zrobić cały projekt, ale obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się śpieszyć i robić wszystkiego na hura. Przez następne 2 lata z hakiem pisaliśmy i rejestrowaliśmy kolejne pomysły, niektóre z nich jako gotowe kawałki, niektóre jako szkice. Wiosną 2013 roku stwierdziliśmy, że mamy już dosyć materiału, aby przedstawić Dejected Tramp światu. Wspólnie wybraliśmy te kawałki, które uważamy z najlepsze i które wydały się nam tworzyć spójną całość.


Dejected_ Tramp_1

K.M.: „Dejected Tramp” to dwuosobowy skład muzyczny. Przyznam, że jest to dość nietypowe. Jak układa Wam się współpraca? Myśleliście kiedyś nad powiększeniem ekipy np. zastąpieniem programu perkusyjnego rzeczywistymi bębnami?

Malin: Póki co nie myśleliśmy o Dejected Tramp jako o zespole, ale raczej jako o projekcie studyjnym dwóch przyjaciół o podobnych inspiracjach. Praca w dwójkę ma wiele plusów, gdyż umożliwia większą kontrolę nad procesem twórczym. Na razie nie myśleliśmy nad powiększaniem składu.

Koper: Z drugiej też strony, rzeczywiście, fajnie by było. Jestem osobiście wielkim fanem instrumentów perkusyjnych, bo od nich swoją muzyczną sprawę zaczynałem. Ogólnie - nie mam nic przeciwko. Podstawowym jednak problemem jest brak czasu na próby, o czym wie większość niezależnych, wieloosobowych kapel.

K.M.: Wasze utwory nagrane są w sposób profesjonalny, nie da się w nich zauważyć braku jakiegokolwiek dźwięku. Tak minimalistyczny skład zmusza muzyków do wykorzystania maksimum swoich umiejętności?

Malin: Taka forma pozwala wyżyć się twórczo, bo czuwa się nad większością rzeczy samemu. Gdy mam pomysł na partie gitary to ją nagrywam, gdy mam pomysł na bas to też po prostu biorę go do ręki i rejestruje.

Koper: Ja w większości utworów nagrywałem jedynie wokal. Malin doskonale panował nad kwestią instrumentalną. Nie przesadzałbym jednak z tym „profesjonalizmem”. Zawodowi muzycy czy producenci na pewno mogliby zarzucić nam wiele uchybień. Jako amatorzy – jesteśmy z tego materiału bardzo zadowoleni, ale też w pełni otwarci na wszelką, konstruktywną krytykę.

K.M.: Jak wygląda komponowanie i aranżowanie utworów w takim składzie?

Malin: Różnie to bywa. Ja przeważnie piszę i nagrywam cały numer instrumentalnie, potem wysyłam go Maćkowi, który piszę tekst i rejestruje swoje wokale. W międzyczasie wspólnie zastanawiamy się co jeszcze można dołożyć do kawałka albo co usunąć czy zmienić. Innym razem Maciek wysyła mi swój kawałek, do którego ja dorzucam „żywe” gitary.

Koper: Dokładnie tak. W sumie jedynymi utworami, które sam od podstaw zaaranżowałem były „Big Dance Commin” i "Deathtime Story". Reszta jest git robotą Malina i jego chorej głowy.

Malin: „Define Me” też jest twoje. Ja do tych numerów dorzuciłem tylko partie gitar.

Koper: No tak, zapomniałem.


Dejected_ Tramp_2

K.M.: Pozwalacie sobie czasem na improwizację, czy też staracie się by utwory miały raczej zamkniętą formę?

Malin: Niektóre partie powstały w sposób improwizacyjny. W momentach kiedy nie wiedzieliśmy co dokładnie dodać jeszcze do numeru, puszczaliśmy sobie kawałek i improwizowaliśmy za pomocą dzierżonego w ręce instrumentu. Czasami coś z tego wychodziło, a czasami nie:)

Koper: To akurat były chyba najzabawniejsze momenty. Wiele dźwiękowych głupot wtedy wychodziło. Ale jak teraz na to patrzę, to może wykorzystamy je kiedyś, jako eksperymentalną stronę naszej twórczości.

K.M.: Tworzycie duet. Czy ułatwia wam to komunikację czy – wręcz przeciwnie – prowadzi do częstych spięć?

Malin: Zdecydowanie ułatwia. Tworząc w dwójkę wspólnie się uzupełniamy. Spięcia oczywiście też się zdarzają jak przy każdej zespołowej pracy, ale i tak jest łatwiej niż w przypadku powiedzmy pięcioosobowego zespołu:)

Koper: Nie wydaje mi się, by liczba twórców w danym zespole miała większe znaczenie. Są kapele wieloosobowe, których członkowie świetnie się dogadują i są też projekty solowe, w których twórca miewa problemy komunikacyjne z samym sobą. Nie ma reguły. Trzeba się po prostu dobrze rozumieć i nie przekrzykiwać.

K.M.: Wasza nazwa, Wasze utwory, okładka Waszej płyty – to wszystko tworzy pewien klimat. Skąd taka estetyka?

Malin: Wynika to z naszych inspiracji. Chcieliśmy stworzyć coś co będzie senne, powolne i w pewien sposób „rozlazłe”:)

Koper: Chyba „bagno” jest tym słowem... ogólnie lubimy zblazowany klimat. Jest co prawda w nim sporo wewnętrznego niepokoju, ale też relaksacyjnego i refleksyjnego nastroju.

K.M.: Dlaczego właściwie „Dejected Tramp? Skąd wziął się pomysł na nazwę projektu?

Malin: Koper znalazł ją w wycinku ze starej gazety. Stwierdziliśmy, że fraza „strapiony włóczęga” dobrze oddaje klimat naszej muzyki.

Koper: Życie to jest taka trochę włóczęga. Niby mamy nasze cele, małe miasteczka gdzieś po drodze. Gdy dojdziemy do jednego, już po chwili zbieramy manaty i wleczemy się dalej. Niby do następnego przystanku, ale tak na prawdę bez celu. Bo ze świadomością, że droga ta się kiedyś, nagle skończy, a wraz z nią zagubi jej sens. Po nas deptali będą kolejni włóczędzy. I tak w kółko. W nieskończonej podróży bez ostatecznego celu... hahaha, nie no dobra - nazwa nam po prostu spasowała.

K.M.: Jak sami przyznajecie tworzycie ciekawą, skoncentrowaną na emocjach atmosferę w utworach. O czym jest Wasza muzyka. Wiadomo, że każdy może inaczej odczytywać jej sens, ale ciekawa jestem interpretacji samych twórców. Chcecie przekazać coś swoimi utworami? Kieruje Wami jakiś cel?

Koper: Z przekazem to jest tak, że chcemy dać słuchaczom wolną rękę. My dajemy płótno i paletę, czyli dźwięki i wyobraźnię. Niech każdy namaluje z tego co chce. Ja sam zawsze odbierałem muzykę na własny, indywidualny sposób. Muzyka z reguły nic nie narzuca i to jest chyba w niej właśnie najlepsze.

K.M.: Wśród artystów, których wymieniacie jako tych lubianych, którymi się interesujecie znajdziemy klasyków rocka alternatywnego takich Mad Season, ale również przedstawicieli sludge metalu m.in. Dax’a Riggs’a z zespołu Acid Bath. Czy istnieje jeden konkretny zespół, który jest dla was główną inspiracją, czy też może czerpiecie ze wszystkiego po trochu?

Malin: W zasadzie próbujemy czerpać ze wszystkich swoich inspiracji oraz dodawać coś od siebie. Głównymi artystami, którzy skłonili nas do stworzenia tego projektu, byli Mark Lanegan i solowy Dax. Ja jestem ponadto fanem wszelkich rzeczy ze Seattle, więc pewnie trochę grunge’u też wkradło się do naszej twórczości.

Koper: Jeszcze dodam od siebie NIN czy PJ Harvey. Ale też znacznie więcej tego będzie.

Malin: To prawda, wujka Trenta i ciocię Harvey też lubimy.


Dejected_ Tramp_4

K.M.:  Doczekaliście się pierwszej oficjalnej płyty, czego Wam gratuluję. Album „Low” ukazał się 4 grudnia 2013 roku. Jak długo pracowaliście nad tym krążkiem i czy jesteście zadowoleni z efektu końcowego?

Malin: Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego mini albumu, tym bardziej, że nagraliśmy go tylko we dwójkę, w zaciszach naszych domów. Oczywiście zawsze coś mogło być lepiej, ale wydaje mi się, że jak na domową produkcję to wyszło całkiem nieźle. Płytę nagrywaliśmy ponad 2 lata ponieważ, tworzyliśmy ją bardziej jako hobby w wolnych chwilach, nie dając sobie żadnych limitów czasowych.

K.M.: Właśnie czy Wasza muzyka razem z tekstami, opakowaniem i całą otoczką, tworzy zamkniętą całość na kształt koncept albumu?

Malin: Senny i melancholijny, czy też gniewny i depresyjny klimat jest obecny w zasadzie w każdym utworze, ale nie jest to koncept album, gdyż nie opowiada jednej spójnej historii. Cieszymy się jednak, że udało się nam stworzyć spójny album, zarówno muzycznie jak i graficznie.

K.M.:  Czy „Dejected Tramp” będzie można usłyszeć w rzeczywistości? Czy jest to jedynie domowy projekt?

Malin: Na razie jest to domowy projekt. Ale w przyszłości kto wie?

Koper: Fajnie by było.

K.M.: Wasze plany na przyszłość

Malin: Zamierzamy dalej promować „Low”, a w przyszłości pewnie zaczniemy pisać nowe numery i myśleć o kolejnych wydawnictwach.

Koper: Rano wypiję kawę. A potem (jak starczy czasu) założę rodzinę.

K.M.: Ja ze swojej strony dziękuję za rozmowę, a Was drodzy Czytelnicy zapraszam do zapoznania się z niezwykłą twórczością tej dwójki!

Wywiad z Malinem i Koprem z projektu "Dejected Tramp" przeprowadziła Katarzyna Mołdysz

Kopiowanie materiałów zabronione

 {youtube}ww2_8qXLKYs{/youtube}