Wydarzenia

Sprawa żywieckiego szpitala jest nieustannie poruszana w listach Naszych Czytelników. Tym razem jednak list daje do myślenia jeszcze bardziej niż poprzednie... Przekonajcie się sami...        

Na początku pragnę podziękować wszystkim paniom pielęgniarkom oraz – jak zawsze   rewelacyjnej – siostrze zakonnej (tej samej, która nas pocieszała w dniu śmierci dziadka), za trud włożony w opiekę nad moją babcią. Bardzo dobrze się nią zajmowały (trafiła do szpitala niecałe 2 tygodnie temu), a także pozostałymi pacjentkami leżącymi na oddziale wewnętrznym nr II. Niestety, babcia, która chorowała od dłuższego czasu na ciężką przewlekłą chorobę, zmarła w szpitalu po kilkudniowym pobycie na oddziale.

            Jednak i tym razem w szpitalu nie było spokojnie. Kłopoty zaczęły się już od transportu karetką, który był zamówiony dla mojej babci na godzinę 14.00. Zjawiła się dopiero około godziny 20.00! W międzyczasie jedna z pań pielęgniarek z przychodni, do której zapisana była moja babcia, interweniowała telefonicznie w tej sprawie. Powiedziano jej, że już od rana są kłopoty z transportem…a mojej mamie wieczorem oznajmiono, że karetka zjawiła się tak późno, ponieważ „zwiało kartkę z adresem” (sic!).

            Pan ordynator, kiedy zobaczył moją babcię wraz z towarzyszącą jej mamą, od razu oznajmił, że pani K. wychodzi ze szpitala w piątek. Kilkakrotnie przypominał ten dzień, nawiązują również do dnia odejścia dziadka. Ponad to stwierdził, że „szpital to nie dom opieki – tu się leczy”! Tak, zdecydowanie mojej chorej 84-letniej babci leczenie nie było potrzebne!!! Osobie, która odmawiała pokarmu i picia, w związku z czym koniecznością było podłączenie kroplówki, ciągłe monitorowanie stanu zdrowia, kobiecie, która po kilku dniach „walki” zmarła! Kolejne ciekawe zdania padały z ust osoby zarządzającej OW nr II, m.in. „skoro pani K. nie chce jeść i pić, to niech wnuczka Anna Zięba, ta co pisze artykuły, babcią się zaopiekuje”. Z kolei, jedna z pani doktor oznajmiła mojej rodzinie, że ja piszę nieprawdę, bo w Wielki Piątek był lekarz dyżurny, tylko go trzeba było poszukać…POSZUKAĆ!? Nie ma zwłok dziadka i same musimy się dowiedzieć gdzie one się znajdują, panie pielęgniarki kilkakrotnie zarzekają się, że nie ma ordynatora i lekarza dyżurnego, a kartę zgonu otrzymamy dopiero po świętach i – „trzeba było poszukać”!? To się nazywa odkręcanie całej sprawy. Tym razem także nie otrzymałam karty zgonu w dniu odejścia babci (sobota) – pani doktor dyżurna rzekła, że nie może jej wypisać, bo nie zna przebiegu choroby pacjentki.

            Proszę mnie zrozumieć. Nie szukam zemsty na zarządzającym OW nr II oraz na personelu szpitalnym. Piszę, jak było. Bardzo nie podobało mi się to, że niektóre osoby z powiatowego szpitala w Żywcu, „czepiały się” mojej rodziny. Były to konsekwencje (chociaż nie wiem, czy słowo to jest właściwe, bo – konsekwencje pisania bolesnej prawdy?) puszczenia w eter mojego artykułu. To do mnie, a nie do mojej rodziny, proszę kierować „skargi i zażalenia”  - bez szeptania na szpitalnych korytarzach, lecz poprzez fora społecznościowe – publikacje, komentarze lub prosto w oczy. Ja jestem gotowa do konfrontacji. Wsadziłam kij w mrowisko. Wszystkich zachęcam do wypowiadania się na te trudne tematy, na pisanie o dobrych (bo przecież takie są) i złych aspektach, nie tylko dotyczących szpitala. Muszę dodać, że jedna z pań pacjentek, leżąca od kilku dni na jednej z sal omawianego oddziału, oznajmiła, że jeżeli się nią w końcu porządnie nie zajmą, to…napisze artykuł do gazety! Lawina ruszyła…Trzeba walczyć o swoje prawa!

            Jeszcze raz dziękuję paniom, które były przy mojej babci w tych ciężkich dniach. Kiedy ja lub ktoś z mojej rodziny trafi do szpitala (mam nadzieję, że nie nastąpi to w ciągu kilku-kilkunastu lat), to chcemy być dobrze traktowani – z pełnym poszanowaniem godności człowieka.


Anna Zięba, „pisarka”


(tym mianem określił mnie pan ordynator, kiedy odbierałam kartę zgonu)


szpital w żywcu

PS Pogrzeb babci odbył się w minioną środę – tak jak w przypadku mojego dziadka, tu również miejsce miał świecki ceremoniał pogrzebowy nad urną z prochami zmarłej.