Historia

Publikujemy kolejny odcinek cyklu prowadzonego przez Dorotę Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim". 

Cześć I, odcinek 5 – Chlebem i solą, ale i kiełbasą i piwem, czyli powitanie prezydenta Ignacego Mościckiego na żywieckim rynku

Powitanie prezydenta Ignacego Mościckiego na rynku żywieckim, 25 lipca 1929 r.

Jesteśmy na rynku żywieckim i co widzimy? W narożu, na tle wiekowej dzwonnicy, nietypowa drewniana scena, cała ubrana zielenią. Nad nią litera „M”, powyżej biały orzeł, po bokach na schodach, w szpalerze, stoją mieszczanie w żywieckich strojach.
I jeszcze jedno, widoczna data – 25 lipca 1929. Cóż to za uroczystość? Bynajmniej nie jest to żadna procesja ani święto religijne, podczas których można zobaczyć tak dużą ilość naszych putoszy w mieszczańskich strojach. Litera „M”’ nie ma nic wspólnego ze świętami maryjnymi. Popatrzymy na kamienice. Przybrane są flagami państwowymi, w oknach uśmiechnięci ludzie. Witają kogoś, z pewnością, bardzo ważnego. Pod sceną, na tle dekoracyjnego kilimu, odnajdujemy znajomą twarz. Ten wysoki i przystojny mężczyzna, witający się z wszystkimi, to przecież prezydent - Ignacy Mościcki!

Prezydent wizytował i zwiedzał latem tegoż roku cały powiat żywiecki. Rankiem przy bramie triumfalnej bardzo uroczyście witała go cała ludność, rajcy miejscy, nauczyciele
z młodzieżą szkolną. Uczennice Szkoły Powszechnej Żeńskiej - Basia i Krysia Karpińskie oraz Zosia Dubowska wręczały kwiaty z wyrazami czci i radości, że oto witamy w Żywcu Głowę Niepodległego Państwa Polskiego[1].

Powitanie prezydenta przed bramą triumfalną na rynku żywieckim, 25 lipca 1929 r.

Na śniadanie prezydent został zaproszony do Szkoły Realnej[2].

Po śniadaniu w żywieckiej realce, 25 lipca 1929 r.

Ale największe uroczystości odbyły się tu w sercu miasta. Ta wizyta wspominana jest przez seniorów do dzisiaj. Dodajmy, że prezydent kawalkadą Rolls-Royce’ów przejechał przez miasto i udał się także do pobliskiego Zabłocia, gdzie zwiedzał najnowocześniejszą
i największą fabrykę papieru w ówczesnej Europie – „Solali”. Po zakładzie oprowadzał go Ignacy Serog – właściciel i, jak często o nim mówiono, przedwojenny milioner na Żywiecczyźnie.
            Powróćmy na rynek. I jeszcze raz przystańmy na chwilę pod tym wielkim „M”.
Prezydenta witali wszyscy. Do historii przeszły także podarunki, które otrzymał Mościcki od obywateli miasta. Czy chlebem i solą był witany - tego nie wiem, ale
z pewnością kiełbasą i piwem - tu w Żywcu, oczywiście. Dla prezydenta została przygotowana żywiecka kiełbasa od słynnego Wrężlewicza. Podano ją w wielkim wiklinowym koszu. Podobno była to jedna pętla o długości trzydziestu metrów! I nie zabrakło także żywieckiego piwa z arcyksiążęcego browaru. Na rynku prezydent szczególną uwagę zwrócił na nasze żywczaneczki. Dorodne panny dumnie prezentowały swoje stroje
i wdzięki.

Podarunek dla prezydenta od putoszy – żywiecka lalka, 25 lipca 1929 r.

Ignacy Mościcki na pamiątkę otrzymał od nich lalkę – miniaturę mieszczki w żywieckim stroju. Ale co to była za lalka - istny majstersztyk! Wszystkie elementy zrobione były w mniejszej skali, czyli haftowane tiulowe: kreza, fartuch, chusta, dalej jedwabna spódnica, kolorowy gorset i krochmalone halki. Do tego miniaturowy czepiec, korale, wstążki i pantofelki! Istne cudeńko! Wszystko takie, jak się należy – powiedziałaby przedwojenna mieszczka. I z taką lalką prezydent odjechał.

 

Podarunek dla prezydenta od putoszy – żywiecka lalka, 25 lipca 1929 r.

Trzy lata później w Gdyni na Święcie Morza, wśród tłumów witających go ludzi rozpoznał
i podszedł właśnie do naszych dziewcząt, których stroju nie zapomniał.

- Nie rozumiem jednego - wtrącił wreszcie Andrzej Komoniecki - za moich czasów ubiory tutejszych mieszczek były inne, z pewnością skromniejsze. Inaczej wyglądał strój mojej żony Zofii i mych córek. Pamiętam gorsety, spódnice i czepce. A tu na zdjęciach takie bogactwo.

 - Faktycznie. Inaczej było za twoich czasów. W żywieckim muzeum zachowała się rzeźba Świętej Weroniki[1], która wyszła spod ręki twojego bratanka – Jana Komonieckiego.

Św. Weronika, drewniana rzeźba Jana Komonieckiego, 1716 r.,

Święta ubrana jest w żywiecki gorset. A te tiulowe elementy, których nie znasz, pojawiły się dopiero w drugiej połowie XIX stulecia. Spójrz na te delikatne fartuchy, krezy, chusty
i łoktusze. To nie tylko urok tiulu, ale nade wszystko piękno i sztuka żywieckiego haftu. Ale Jędrzeju - cierpliwości. Spotkamy się na Zielonej[2] z panną Matuszkówną, która szczegółowo opowie nam o tajnikach odświętnego ubioru putoszy. Tyle o dawnych żywczaneczkach
i wizycie prezydenta. Opowiedzmy wreszcie o samym ratuszu, którego widok także bardzo cię zadziwił.

Cdn.  

Autor: Dorota Firlej

[1] Rzeźba znajduje się w Muzeum Miejskim w Żywcu na ekspozycji sztuki sakralnej Żywiecczyzny.

[2] Na Zielonej, czyli w szkole na ul. Zielonej, w której przed II wojną  światową mieściła się szkoła powszechna żeńska i słynne seminarium nauczycielskie.

[1] Kronika Szkoły ludowej żeńskiej w Żywcu od września roku 1897, s. 98 (Rękopis znajduje się w Szkole Podstawowej nr 2 w Żywcu).

[2] Obecne I LO im. M. Kopernika w Żywcu.

[3] Rzeźba znajduje się w Muzeum Miejskim w Żywcu na ekspozycji sztuki sakralnej Żywiecczyzny.

[4] Na Zielonej, czyli w szkole na ul. Zielonej, w której przed II wojną  światową mieściła się szkoła powszechna żeńska i słynne seminarium nauczycielskie.