Historia

Grojec w Żywcu to wyjątkowe miejsce. Góra skrywa wiele tajemnic i ciekawostek jest również ważnym punktem na turystycznej mapie miasta. Dzięki doskonałej lokalizacji wzgórze pełniło wiele ważnych funkcji. Przed wiekami na wzniesieniu znajdowało się grodzisko ludności kultury łużyckiej oraz zbójnicki zamek lub... zamki. Na Grojcu wykonywano także wyroki śmierci na złoczyńcach.

Masyw Grojca składa się z trzech wzniesień - Małego Grojca (422 m n.p.m.), Średniego Grojca (474 m n.p.m.) oraz Dużego Grojca (612 m n.p.m.) Z  wznoszący się 612 m n.p.m. Góra położona jest w centralnej części Kotliny Żywieckiej, u zbiegu dwóch rzek - Soły i Koszarawy. Takie położenie pozwalało na kontrolowanie szlaków handlowych, stanowiło również dobry punkt umożliwiający atak i obronę. Te walory sprawiły, że pierwsi ludzie osiedlili się w tym miejscu już w epoce żelaza.


Osada łużycka na szczycie Grojca

Nazwa Grojec wskazuje, że w miejscu tym musiało się znajdować grodzisko. Wykopaliska archeologiczne prowadzone na Grojcu ujawniły ślady dwóch kultur: łużyckiej i puchowskiej. Badania prowadzono w roku 1937, 1983 oraz w latach 2012-2014. Podczas prac znaleziono pochówki ciałopalne związane z kulturą łużycką z wczesnej epoki żelaza, ślady osady, fragmenty ceramiki z wczesnej epoki żelaza oraz fragmenty narzędzi i przedmiotów codziennego użytku jak m.in. fragment żarna, osełki, naczynia do wyrobu sera. Dzięki znalezionym przedmiotom można ustalić nie tylko to, czym zajmowali się mieszkańcy osady, jaka była ich dieta ale też jak wyglądały kiedyś np. lasy na Żywiecczyźnie i jaka zwierzyna je zamieszkiwała. Archeolodzy potwierdzili, że na górze Grojec egzystowała kultura puchowska, występująca w okresie lateńskim, głównie w partach górskich. Była to kontunuacja kultury łużyckiej, natomiast obie te kultury należą do odmiany celtyckiej. Osada była dobrze rozwinięta - jej mieszkańcy mogli nawet zajmować się handlem.

Zamek czy zamki?

Informacje o zamku na Grojcu znajdujemy w Dziejopisie Żywieckim Andrzeja Komonieckiego:

Ale to wielkie w tym prawdopodobieństwo jest, że tu zameczek musiał bydź […] na czele samym jest górka, tego Grojca, bo tam są wały, rowy i znać jeszcze i piwnice. Do tego znajdowano tam strzały staroświeckie, prosto od kowala ukute i kule zielazne, co to musiało to bydź, że się tym rozbójnicy bronili. Tak i potym Mikołaj Komorowski, gdy po Piotrze pierwszym brat jego stryjeczny na Żywcu panował i przeciw królowi zrebellizował, chcąc Mariaszowi królowi węgierskiemu Żywiec poddać a do Węgier przyłączyć, a co tu potyczka wielka była, że siedm niedziel uwodząc się, pięćdziesiątego dnia zamku Żywiec dostano i on rozwalono. Dotąd ta ruina zostaje w pamiątce.

Prawdopodobnie zamek znajdował się na szczycie Dużego Grojca. Badania przeprowadzone na Grojcu przez kronikarza żywieckiego ks. Franciszka Augustina w XIX wieku przyniosły nowe wiadomości o walkach prowadzonych w tym miejscu. Znaleziono kamienne kule armatnie oraz pozostałości broni. Jak wynika z informacji zapisanych przez ks. Augustina - w XIII stuleciu na Grojcu znajdował się tu zamek łowiecki. Na początku XV w. wzniesiono zamek rycerzy-rabusiów, Bożywoja i Włodka Skrzyńskich herbu Łabędź. Rabusie napadali nie tylko na kupców ale prowadzili również najazdy na terenie Małopolski. Później zamek został przejęty przez Piotra Komorowskiego. Ponieważ poparli oni króla Węgier, który sprzyjał Krzyżakom, co stwarzało zagrożenie dla Polski, w latach 70. XV w. Kazimierz Jagiellończyk wysłał wyprawę zbrojną, podczas której zburzono zamek na Grojcu, w którym bronił się Mikołaj Komorowski. 
Dr Wojciech Mirocha wskazuje również, że na cyplu przy którym łączy się Koszarawa i Soła, czyli na Małym Grojcu również mogła znajdować się budowla warowna i to przy niej mogły toczyć się wspomniane wyżej walki. Taki obiekt pozwalałby na kontrolę szlaku handlowego oraz prowadzenie działań zbrojnych. W świetle badań prowadzonych przez Wojciecha Mirochę można stwierdzić, że pozostałości zamku zostały rozebrane najpierw przez miejscową ludność, a później przez ks. Franciszka Augustina, który użył pozostałości warowni do budowy wałów przeciwpowodziowych przy Sole. 
Warto w tym miejscu dodać, że Grojec był również miejscem kaźni. Wyrok kary śmierci wykonywano tutaj głównie na zbójnikach. Skazanych wieszano na szubienicy, wbijano na pal, łamano kołem, uśmiercano przez dekapitację i ćwiartowanie. Ciała skazanych zostawały na widoku publicznym, widoczne z każdej części miasta.  

Widma, skarby i rozpacz skrzypka Jeca

Z Grojcem związanych jest kilka legend. Jedna z nich mówi o tym, że to właśnie na tej górze narodziła się nazwa miasta Żywiec. Bohaterem legendy jest młodzieniec, który wybrał się na wzgórze by w spokoju wymyślić nazwę dla miasta. Na szczycie spotkał płaczącą kobietę, jak się okazało - leśną nimfę o imieniu Żywia. Powodem jej rozpaczy było to, że jako jedyna z rodzeństwa nie miała pod opieką miasta lub wioski. W wyniku tego spotkania bezimienne dotychczas miasto trafio pod kuratelę boginii Żywii. 
W legendzie zapisanej przez Marię Gołąb poznajemy skrzypka Jeca. Po śmierci ojca musiał zacząć zarabiać na utrzymanie i postanowił, że sposobem na to będzie śpiew i muzyka. Pewnego dnia, przechodząc obok góry bez nazwy spotkał piękną kobietę z koroną na głowie. Przywitał się z nią a w trakcie rozmowy dowiedział się, że rozmawia z księżniczną Lasborą - córką królowej Beskidów. W wyniku złego postępowania dziwczyny góra bez nazwy osunęła się i w ramach kary księżniczka miała nadać nazwę wzgórzu. Jec postanowił pomóc w tym zadaniu, które okazało się na tyle trudne, że Lasbora zatrzymała się na dłużej w domu młodzieńca. W chwilach, gdy było jej smutno skrzypek przygrywał wesołe melodie, które rozweselały księżniczkę. Niestety wkrótce nastała zima, podczas której matka Jeca zachorowała i zmarła. Lasbora obwiniała się o śmierć kobiety, całymi dniami przesiadywała przy jej grobie i nie było jej w stanie nic pocieszyć, nawet wesoła muzyka Jeca. Dodatkowym utrapieniem dla Lasbory było to, że jeśli nie wymyśli nazwy dla góry, to ściągnie na Beskidy wielkie nieszczęście. Księżniczka uciekła z domu Jeca. Skrzypek poszukiwał jej wszędzie, w końcu stwierdził, że najwidoczniej powróciła do matki. Mineło sporo czasu, kiedy dotarła do niego wieść o odnalezieniu Lasbory. Była bardzo chora a jej ostatnimi życzeniami było, by Jec dokończył jej zadanie i by pochować ją na szczycie góry, obok matki chłopaka. Pochówek księżniczki był bardzo skromny i cichy. Jec popadł w rozpacz, całe dnie spędzał przy grobie matki i Lasbory, grał im najpiękniejsze melodie jakie znał, w końcu umarł z tęsknoty. Gdy halny hulał między drzewami na górze bez nazwy, górale żywieccy mówili, że to gra Jec, co w gwarze brzmiało Gro Jec. 
Z zamkiem na szczycie Grojca oraz rycerzami rabusiami również związana jest legenda. Mówi ona o Włodku i Bożywoju Skrzyńskich, prowadzących zbójnicki proceder u podnórzy góry. Karą za to była klątwa, w wyniku której warownia wraz z nieprzebranymi skarbami zapadła się pod ziemię o północy podczas Wielkiej Nocy. Każdego roku o tej porze, po zachodniej stronie Grojca uchyla się skała umożliwiając dostęp do skarbów. Niestety, żaden śmiałek nie opuścił wnętrza góry, gdyż skała po chwili się zamyka. Uwięzionych może uwolnić tylko ten, kto o północy w świetle księżyca zaora wzgórze na kolanach dwoma wołami, wtedy też na miejsce wróci zamek. 
Z postacią Skrzyńskiego związana jest również legenda o „mglistej postaci z dziedzińca żywieckiego zamku”. Jak już wspomniano, Skrzyńscy byli rycerzami-rozbójnikami, nie bali się nikogo i niczego. Spytko władał, górującą nad dolina Soły, warownią na Grojcu, był okrutny i sprytny, co budził strach nie tylko panów z Żywca, ale i samego króla Władysława Jagiellończyka. Cierpliwość monarchy skończyła się po napadzie, którego dokonał kamrat Skrzyńskiego – podniósł rękę na córkę króla, Elżbietę. Królewna uciekła, ale towarzyszące jej dwórki zostały zamordowane. O udział w zamachu oskarżono Skrzyńskiego i na Grojec ruszyły królewskie oddziały. Rozpoczęło się trudne oblężenie, gdyż trudno było zdobyć znajdujący się na szczycie zamek, zatem postanowiono pokonać rozbójników głodem i pragnieniem. Po kilku tygodniach zmuszono ich do poddania się. Herszt Skrzyński nie mógł liczyć na łaskę króla, który wydał wyrok – skazano go na śmierć. Rozbójnik został wsadzony do beczki, nabitej wewnątrz gwoździami, a beczkę spuszczono z zamkowej góry. Wieść o śmierci złoczyńcy rozeszła się bardzo szybko. Niedługo po tym wydarzeniu, na dziedzińcu żywieckiego zamku ujrzano niewyraźną, mglistą postać, toczącą beczkę, postać ta po chwili rozpłynęła się w powietrzu i tylko spod ziemi dobiegał głośny dudniący głos. Jak głosi legenda, był to upiór Skrzyńskiego, który pokutuje za swoje grzechy. Mimo, że upłynęło już wiele wieków, to nadal w zamku słychać upiorne dźwięki, gdyż Skrzyński toczy beczkę raz w stronę Grojca, a drugi raz w stronę ulic wokół zamku. Kto chce usłyszeć te dźwięki, musi czekać, aż nastanie czarna noc i wtedy powinien „nadstawiać uszy”. Po zamku Skrzyńskich nie ma już dziś śladu na Grojcu. Jednak do dziś mówi się w Żywcu, że żołnierze króla dotarli do warowni na Grojcu podziemnym korytarzem, który łączył górę Grojec z zamkiem.

Waleria Prochownik pisze również, że na królującym nad Żywcem Grojcu – „Zamczysku”, które kryje wiele tajemnic, można spotkać „Pokutnika z Grojca”. U podnóża góry i na jej szczycie, leżą różnej wielkości głazy i kamienie, prawdopodobnie są to dawni książęta pokutujący za swe występki.

„Dawno temu, może przed stu laty a może i więcej, kawaler ze Sporysza rozmiłował się bardzo w pannie z przeciwległej strony Grojca z Wieprza. Co niedzielę spieszył on do swej ukochanej polami u podnóża Grojca. Był początek długich letnich dni i bardzo krótkich nocy. Pewnego razu, gdy wracał, było już koło północy, gdy zbliżał się do góry. Była pełnia księżyca. Powietrze było przesiąknięte bujna roślinnością wydzielającą przepyszne aromaty, a poświata księżyca w tajemniczy sposób oświetlała urokliwy zakątek. Nie wiedząc dlaczego, zaczął się wspinać na wierzchołek Grojca. Gdy stanął na szczycie, nie wiadomo z jakiej przyczyny, dziwny dreszcz przeszył go od stóp, do głów. Gdzieś pierzchnęła jego odwaga i w myślach uświadomił sobie, że przecież jest północ. Czym prędzej wąziutka ścieżką zbiegł w dół. Raptem, niby spod ziemi wyrosła przed nim olbrzymiego wzrostu postać. Wkoło panowała przejmująca cisza, nawet wiatr pierzchnął gdzieś w oka mgnieniu. Chłopak w odruchu samoobrony chciał rzucić się do ucieczki, lecz nogi, niczym wrośnięte w ziemie, nie mogły się poruszać. Wreszcie olbrzym przemówił i choć stał na odległość dwóch kroków, głos jego wydobywał się jakby z czeluści studni. „kto jesteś i co tu robisz o tej porze? Od przeszło trzech wieków krążę tu w każda pogodna noc, przy pełni księżyca i nigdy żywej duszy nie spotkałem”. Nie czekając na odpowiedź, zaczął swoją spowiedź, od której młodzieńcowi krew krzepła w żyłach i włosy stawały na głowie. Pokutnik opowiadał: Muszę obchodzić przy świetle księżyca te miejsca, w których ze swoja kompania dokonywałem rozboju. Te krzewy – wskazał ręka na krzaki dzikich róż i tarniny – to wszystko są ofiary naszych napaści. Musze chodzić, a one rozdzierająco proszą o litość, czepiają się moich szat, ich kolce ranią mi ręce. Nie masz dla mnie wybawienia. Musiałby jakiś śmiałek przyjść dwanaście razy o północy, podczas pełni księżyca, w każdą pogodna noc i słuchać mojej spowiedzi. Dopiero w dwunastej godzinie zrzucę z siebie ciężar win. Dopiero po dwunastu godzinach zdążę wszystko wypowiedzieć. Gdy mnie wybawisz, powiem zaklęcie, które wypowiesz. Musisz wtedy obrysować święcona kredą, skałę znajdująca się z prawej strony Zamczyska. Wówczas ta skała się obsunie i otworzy ci wejście do pieczary, gdzie są niezliczone skarby. Przyjdź za miesiąc, wtedy pokaże ci tajemnicze zakątki na górze. Zamek cały z powodu klątwy, zapadł się pod ziemię. Klątwę rzucili miejscowi włościanie. Wyrabiali oni u książąt na Grojcu i zostali perfidnie oszukani. Ziemia ta kryje niejedna tajemnicę. To źródło, które u podnóża Zamczyska się znajduje, powstało z krwi pomordowanych, która lała się strumieniami, wsiąkała w ziemię i w tym miejscu wypłynęła. Nawet podczas największej posuchy to źródło nie wysycha. Jeszcze ci pokaże i w tym momencie zahukała sowa trzy razy. Na mnie już czas – wyjęczał żałośnie olbrzym – musze już odejść na swoje miejsce i stać się kamieniem. Pamiętaj! Przyjdź, przyjdź! – Powtarzał oddalając się a wraz z nim pohukiwała sowa od strony lasu. Młodzieniec wreszcie oderwał nogi od ziemi i niczym na skrzydłach popędzi do domu. W ubraniu rzucił się na łóżko i zasnął kamiennym snem. Obudził się dopiero nazajutrz, nie można się było go bowiem dobudzić. Po przebudzeniu zauważył, że ze strachu posiwiały mu włosy na skroniach. Nie pamiętał o czym opowiadał mu duch. Pamiętał tylko, że za miesiąc ma się z nim spotkać i o skarbach ukrytych w szczycie góry. Strach był jednak silniejszy od chęci posiadania skarbu. Nawet przestał chodzić do dziewczyny. Chociaż opowiadał on bardzo często swoja historię, nikt nie kwapił się w księżycową noc na Grojec. Być może odkąd krzyż stoi na szczycie, dusze nań pokutujące uzyskały odpuszczenie win, a może dotychczas nie. Któż to wie?”

Góra Grojec dziś

Dziś Góra Grojec to popularne miejsce spacerów dla mieszkańców i turystów. Góra stanowi również ciekawe miejsce dla miłośników przyrody,  z uwagi na licznie występujące w tym miejscu gatunki roślin oraz zwierząt. Na zboczach góry odnajdziemy ciekawe relikty przeszłości, m.in. piec tzw. wapiennik, służący dawniej do wytwarzania wapna budowlanego. Na szczycie Średniego i Dużego Grojca znajdują się krzyże. Dla mieszkańców Żywca szczególnie ważny jest ten na Średnim Grojcu, będący pamiątką po wizycie papieża św. Jana Pawła II w Żywcu w 1995 roku.

Partnerem materiału historycznego jest:

spolkabeskid