Porządki połączone z wynoszeniem sprzętów i pościeli przed chałupę, szorowanie, wietrzenie, bielenie ścian i pieca rozpoczynało świąteczne przygotowania do Bożego Narodzenia.
O ile bielenie ścian prócz funkcji estetycznej miało na celu również pozbycie się robactwa (zwłaszcza pluskiew), o tyle zawieszenie połaźnicy łączyło w sobie przyozdobienie izby i funkcje magiczne. Szerzej o wigilijnym drzewku i dniu Wigilii pisaliśmy TUTAJ. Zdarzało się również, że ściany przyozdabiano sercami z marszczonej bibuły i girlandami z choiny, wieszanymi wkoło izby. Kolejną ważną tradycją było stawianie snopa siana w rogu izby. Największą wagę przykładano jednak do przygotowania wigilijnego stołu.
Wigilijny stół
W pierwszej kolejności, „by Panu Jezuskowi było miękko”, rozkładano na stole grubą warstwę siana. By plony były obfite, a przyszłoroczne siano bogate, kładziono nań zawinięty w chusteczkę owies lub sypano w czterech rogach stołu ziarno. Do siana wkładało się również drobne pieniądze, co miało sprawić, że w nadchodzącym roku w domu nie zabraknie pieniędzy. W niektórych częściach Żywiecczyzny pod obrus wkładano też czosnek lub cebulę, a nawet spyrki, co zapewniało domownikom krągłość, zaś chowanym świniom zdrowy wzrost. Na wierzchu nakrytego stołu kładło się bochenek chleba, w niektórych domostwach nawet cztery bochny, w każdym rogu stołu, ażeby ze wszystkich czterech stron spływały na rodzinę boże łaski. Obok chleba kładziono opłatki – białe dla ludzi, kolorowe dla zwierząt, w ich sąsiedztwie znajdowały się miseczki z miodem, masłem oraz łyżki do ich spożycia, w tym jedna dla niespodziewanego gościa. Kolejnym elementem wigilijnego stołu były świece – na każdego domownika przypadała jedna. Obserwując płomień świecy wróżono – gdy płonęła ona jasnym, równym ogniem i wypalała się powoli, wówczas jej właściciel mógł się spodziewać spokojnie i zdrowo przeżytego roku, gorzej gdy światło było migotliwe a świeca szybko się wypalała – wróżyło to chorobę. Ważnym elementem był kosz stawiany pod stołem, wkładano do niego buraki, ziemniaki, kwocki – ogólnie rzecz ujmując – przy wigilijnym stole musiało znaleźć się wszystko, co się siało i sadziło, aby Pan Bóg to opatrzył i aby wydawało żyzne plony, gdyż wigilijny stół zapewniał poświęcenie wszystkiego.
Pierwsza gwiazdka i wigilijna wieczerza
Po zabłyśnięciu pierwszej gwiazdki gospodarz udawał się do szopy, by dać zwierzętom chleba z opłatkiem i najlepszego siana oraz pomodlić się przy nich. Zwierzęta musiały jeść w tym samym czasie co ludzie, gdyż wówczas chwaliły gospodarza. Pies dostawał jedzenie przy budzie, kot w izbie. Aby pies i kogut były ostre, dawano im czosnku – psu na siekierze, kogutowi wprost do dzioba. Wierzono również, że w tę niezwykłą noc zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.
Przed samą wieczerzą wzywano dusze bliskich zmarłych i wszystkich błąkających się w tę noc duchów, określane mianem „Harendarzy”. Po tym następowała modlitwa, odmawiana głośno, na klęczkach, na jej zakończenie odmawiano „wieczne odpoczywanie”. Najważniejszą rolę przy wieczerzy pełnił najstarszy w rodzinie mężczyzna. On pierwszy brał ze stołu opłatek i dzielił go z obecnymi. Przed zjedzeniem każdy maczał go w miodzie. Dawniej odbywało się to w milczeniu, bez składania życzeń. Pierwszym daniem był tzw. „godni chleb”, pieczony w domu i traktowany jako świętość. Odkrawano z niego piętkę, tzw. okrajek, w którym wydrążano niewielki otwór, w który wkładano opłatek. Okrajek wkładano do siana , pod płachetkę lub obrus przykrywający stół, gdzie pozostawał przez całe święta. Po świętach przechowywano go z pietyzmem przez cały rok, by zapewniał obfite plony, szczęśliwy chów bydła i chronił dom i zagrodę przed wszelakimi nieszczęściami. Gospodarz następnie odkrawał kolejne kromki, które rozdawał wedle starszeństwa. Należało grubo smarować je masłem, by krowy dobrze się doiły. Później podawano dwanaście potraw, wedle wierzenia, że było dwunastu apostołów. W skład potraw wchodziło wszystko co się sieje i sadzi, kolejność dań nie odgrywała większej roli. Ważne było jednak to, żeby gospodyni odłożyła po trzy łyżki każdej potrawy „do skopca”, przeznaczonego dla bydła lub wilka, by uchronić gospodarstwo i owce przed jego atakiem. Innym zwyczajem było spożywanie wigilijnych dań z jednego naczynia.
Jaki był wigilijny jadłospis na wsiach Żywiecczyzny? W zasadzie niewiele różnił się od tego, co podajemy dziś – kapusta z ziemniakami, kwacki z ziemniakami, zupa z kwacków z marchewką, krupy jęczmienne lub pęczak na mleku, groch okrągły z kapustą, fasola z kapustą, żur z owsianej mąki, grzyby zaprawione mąką i masłem, marynowane śledzie, susorki gotowane na wodzie z cukrem, świeże jabłka i orzechy. Każdej potrawy należało spróbować i jeść obficie, by cały rok był obfity. Z wigilijnego stołu pod żadnym pozorem nie można było nic wyrzucać. Nawet niejadalne resztki jak ości lub łupiny wkładano pod obrus i po świętach wrzucano pod płot.
Rozmowy przy wigilijnym stole powinny skupiać się wyłącznie wokół przyszłych upraw i nie mogły być hałaśliwe. Dzieci musiały siedzieć cicho, nie mogły grymasić i jeść łapczywie. Jedząc nie można było dotykać nogami nóg stołu, opierać się o jego blat łokciami, by zachować zdrowe i sprawne kończyny. Od stołu nie wolno było też odchodzić, by nie sprowadzić śmierci na siebie lub kogoś ze współbiesiadników, dlatego też wszystkie potrawy stały w zasięgu ręki lub donosiła je jedna osoba, najczęściej gospodyni. Brak dodatkowej łyżki dla niespodziewanego gościa lub upuszczenie łyżki również traktowano jako zły znak. Dlatego też biesiadnicy nie wypuszczali łyżek z rąk.
Wieczerzę kończyła modlitwa, w trakcie której dziękowano Bogu za przeżyty rok i proszono o szczęśliwy nadchodzący.
Koniec wieczerzy nie oznaczał wcale końca wróżb, tradycji i magicznych praktyk, które trwały właściwie aż do powrotu z pasterki. Często po wigilijnej wieczerzy kawalerowie wychodzili przed chałupy by postrzelać z bata, natomiast panny poprzez wróży starały się dowiedzieć czy szybko wyjdą za mąż, zaś gospodarze kreślili na zabudowaniach gospodarczych znaki krzyża poświęconą kredą , co miało zabezpieczyć przed złem pochodzącym z zewnątrz.
Autor: PW
Źródło: Materiały Muzeum Miejskiego w Żywcu
Partnerem publikacji jest Hotel Beskidian