Historia
W październiku świętowaliśmy między innymi Dzień Edukacji Narodowej. Przybliżamy tekst Małgorzaty Kasperek, która z tej okazji przygotowała wyjątkowy tekst o wspomnieniach związanych z nauczycielami i wychowawcami radziechowskiej szkoły. 
 
Korzystając z tej okazji, wzmocnionej osobistymi wydarzeniami ostatnich dni, przygotowałam dla Państwa materiał wyjątkowy, którego nie spotkacie w żadnym innym źródle. Mam nadzieję, że przytoczony przeze mnie tekst, obudzi w czytelnikach własne wspomnienia o nauczycielach i wychowawcach. Wspomnienia o osobach, które przyczyniły się do tego, jakimi ludźmi jesteśmy obecnie. Zdjęcie radziechowskiej szkoły z początków ubiegłego wieku opatrzyłam treścią z pamiętnika Władysława Pieronka pt. „Śladem życia”. W przytoczonym poniżej fragmencie zawarte są wspomnienia jego szkolnych lat. Jak edukowane były dzieci 120 lat temu? Jakie metody nauczania stosowano i co za tym idzie, jakim szacunkiem darzono nauczycieli? Zadziwia nas otwartość umysłu, aktywność i odwaga wielu mieszkańców Radziechów w okresie międzywojennym. To nie wzięło się z niczego. Kształtowali ich rodzice i nauczyciele. Warto przywrócić pamięć o tych osobach. Edukacja Władysława Pieronka w radziechowskiej szkole odbywała się w latach 1903-1910. Przejdźmy zatem do jego wspomnień:
„Nauczyciel Wojciech Kudłacik z siwym włosem, miał wygląd powagi i odnosiliśmy się do niego z szacunkiem, jako do kierownika. Wychowawczynią naszą była pani Maria Buchwald, która miała syna Piotrusia, naszego rówieśnika. Siedział w pierwszej ławce, ubrany w bluzkę z szerokim kołnierzem, obszytym białą tasiemką. Była względna dla nas, co nas podciągało do nauki. Tabliczka łupkowa, rysik do pisania, gąbka do wycierania, elementarz, to całe uposażenie do nauki.
W drugiej klasie przeszliśmy pod kierownictwo nauczyciela Piotra Piekarskiego, który objął stanowisko po Wojciechu Kudłaciku. Kudłacik odszedł z powodu poważnego wieku. Piekarski był średniego wzrostu, o małym czarnym wąsiku, na ogół towarzyski. Odtworzył z dzieciakami szkolnymi sztukę pt. „Powrót Taty”. Była to pierwsza sztuka grana przez dzieci szkolne, odtworzyli ją także uczniowie szkół średnich Jan Wolny i Jan Tyc.
Po krótkim pobycie Piekarskiego, objął kierownictwo Józef Milewski, przeniesiony z Ciśca. Milewski był nie tylko nauczycielem, ale i dobrym społecznikiem; wymagający w szkole, do opornych stosował silniejszą argumentację, popieraną trzcinką, którą miał zawsze na stole.
Do szkoły chodziliśmy boso, a zimą bez ciepłego ubrania, przy czym biegaliśmy szybko, ażeby się nie przeziębić. Nie zawsze można było się zagrzać bieganiem. Pewnego popołudnia wracaliśmy ze szkoły, silna wichura i zaspy śniegowe utrudniały powrót, nieodpowiednia odzież nie zabezpieczała przed zimnem, tak że odmroziłem ręce i nos, co Mamusia wyleczyła mi ziemniakami tartymi. W czasie wiosennym i letnim uczęszczałem co drugi dzień do szkoły, miałem za zadanie pasienie krówek, czasem konia, a w porze obiadowej zanoszenie obiadu do browaru, dla pracującego tam brata Pawła. Na lekcji rachunków zostałem wezwany do tablicy, do przeprowadzenia dzielenia, było to wykładane, kiedy nie byłem w szkole i nie umiałem tego rozwiązać, tłumaczenie nieobecności nie zostało uwzględnione i kierownik zrobił kilka posunięć głową do tablicy i natarł uszu. Gdybym był zapytany o wyczyny poprzedniego dnia, na pewno mógłbym wyjaśnić jak nagania się świnki do rynku, bawi się w ciuciubabkę, skacze przez rowy, poręcze, albo robi się koziołki z górki.
Lekcje religii prowadził ks. Gryglowski. Mieliśmy do niego szacunek i poważanie, staraliśmy się zawsze wywiązać z poleceń. W czasie lekcji wyszedł na dłuższą chwilę i w czasie jego nieobecności wytworzyła się ożywiona dyskusja i ruch w sali szkolnej, w tym momencie wszedł ks. Gryglowski, wezwał mnie i kazał mi się położyć, po czym przyłożył mi na spodnie kilka trzcinek, bez podania powodu. Przyjąłem bez tłumaczenia karę, wymierzoną bezpodstawnie, należało ją zastosować Stefanowi i Danielowi Gielatom, którzy mnie popychali, a ja się broniłem, ale tłumaczenie mogłoby spowodować ukaranie ich obydwóch, bez żadnej rekompensaty dla mnie. Na takie przyjęcie zawsze byli przygotowani Stanik Jagosz zw. Gorzołka, Franek Caputa zw. Kotyla, Teodor Noga zw. Dorfus, Mika Józef zw. Duklon, Juraszek Władysław- Baryłka, mieli oni zabezpieczone siedzenie podprawą z baraniej ew. cielęcej skóry, jako izolację pocisków trzcinowych.
Zdolniejsi uczniowie przygotowywali się na dalsze kształcenie po lekcjach. Mnie kupili rodzice książki do nauki łaciny i niemieckiego, co było wymagane, ale w tym czasie objął brat Marcin kierownictwo sklepu Kółka Rolniczego, a mnie poruczono czynności pomocnika handlowego. Nie miałem 14 lat ukończonych, ale zwolniono mnie od pasienia krówek i zacząłem pracować w sklepie. Jako wynagrodzenie wyznaczono mi płacę w wysokości 20 koron austriackich miesięcznie.”
Powyższy tekst ukazuje, jak niezwykle ważne jest utrwalanie naszych wspomnień i aktualnych wydarzeń dla potomnych. Dzięki szacunkowi Władysława Pieronka do słowa pisanego, mogę dzisiaj przypomnieć nazwiska jego pedagogów sprzed ponad stu lat. Zwyczajni nauczyciele, którzy w codziennym trudzie kształtowali umysły naszych przodków. Bywało, że popełniali błędy, ale nie popełniają ich tylko ci, którzy nic nie robią. Szacunek do nauczyciela wpajany dzieciom również w domach rodzinnych pozwalał na kształtowanie u młodych radziechowian wartości, które skłaniały ich do podejmowania odważnych decyzji wstępowania w szeregi Legionów, walki o odzyskanie niepodległości, budowania nowej powojennej rzeczywistości. Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie wspomnienie o naszych nauczycielach i wychowawcach pozostawimy dzieciom i wnukom? Jaki bagaż wartości i autorytetów poniosą w swojej życiowej podróży?
Na archiwalnym zdjęciu widoczna jest nowa szkoła piętrowa wybudowana według planów austriackich w 1910r. na miejscu starej szkoły drewnianej, w której była tylko jedna klasa i mieszkanie dla kierownika szkoły. Nowa szkoła miała 4 sale lekcyjne. Obecnie w tym budynku znajduje się Przedszkole im. Władysława Pieronka w Radziechowach. Zdjęcie pochodzi z widokówki wydanej w roku 1911. Moim marzeniem jest, aby kiedyś przywrócony został pierwotny wygląd tego obiektu.
 
Autor: Małgorzata Kasperek
 
Więcej ciekawostek znajdziecie na profilu "Radziechowskie Historie"