Kobieta robi, co może, żeby nie przyznać się do uzależnienia. Strasznie boi się opinii otoczenia. Ciągle aktualny jest u nas stereotyp "pijany mężczyzna to normalka, ale pijana kobieta - o, to meliniara albo puszczalska, a najpewniej jedno i drugie". Pijące kobiety świetnie go znają. Każdy kolejny kieliszek rodzi więc coraz potężniejsze poczucie winy. Trzeźwienie to droga często wybierana przez kobiety bardzo późno, przy zaawansowanym problemie alkoholowym. Dlaczego? Przede wszystkim opiera się to na ogromnym, przytłaczającym WSTYDZIE.
W polskim społeczeństwie ciągle pokutuje stereotyp alkoholika: bezdomny, brudny starszy mężczyzna z butelką denaturatu pod pachą, bełkoczący coś pod nosem. Z takim obrazem trudno jest zidentyfikować się pijącemu mężczyźnie. A co dopiero kobiecie, która codziennie rano, robiąc perfekcyjny makijaż, wypija mocnego drinka, po czym perfumuje się, je miętówkę i idzie do pracy...?
Męski alkoholizm jest bardziej "spektakularny" - pijany mężczyzna pobije się z kimś, rozbije samochód jeżdżąc brawurowo, zrobi awanturę w domu, zaśnie na ławce, spadnie z krzesła na przyjęciu itp. Oczywiście nie jest to absolutną regułą i nie każdy pijany mężczyzna tak postępuje. Niemniej jednak panom zdarza się to nieporównywalnie częściej niż paniom. Kobiety piją inaczej - spokojnie, w domu, same, "do lustra". Zapijają rozczarowania, depresję, problemy małżeńskie.
Sporo pijących kobiet jest niemalże stale na "lekkim rauszu" - przy czym pojęcie "lekki" ma tu ogromnie wiele znaczeń: od 100 do 600 gramów wódki, wina, piwa. Jest to niekończący się ciąg, w trakcie którego kobieta stara się utrzymywać "pion" - traci go zwykle dopiero wieczorem, kiedy dopija się i zasypia. Ale ponieważ kładzie się ostatnia, po posprzątaniu, ugotowaniu, praniu i odrabianiu lekcji z dziećmi, to rzadko kiedy domownicy widzą, że zmęczenie żony czy matki rośnie "procentowo" wieczorem. Rano wypija niewielką porcję, klina - aby wystarczył do południa, kiedy dzieci pójdą do szkoły i będzie sama w domu. Wtedy nikt jej w piciu nie przeszkodzi.
Często picie zaczyna się wtedy, gdy w życiu kobiety pojawia się poczucie pustki lub zmiana ról życiowych. Kiedy dzieci idą do przedszkola, mąż wyjeżdża za granicę na kontrakt lub pracuje tyle, ze prawie wcale nie ma go w domu, gdy kobieta dużo pracuje i robi karierę kosztem innych swoich potrzeb, gdy czuje się samotna (często nawet mimo licznej rodziny), gdy prowadzi dom i nie pracuje zawodowo i widzi, że nie tak to sobie wyobrażała...Wtedy zaczyna się poszukiwanie czegoś, co mogłoby to poczucie pustki i frustracji zapełnić.
Choć trochę je złagodzić. W krótkim czasie okazuje się, że wypite codziennie kilka drinków pomaga się odprężyć po męczącym dniu. Zapomnieć na chwilę o niespełnionych marzeniach. Ta fałszywa "chwila dla siebie" szybko zaczyna wciągać kobietę w pogłębiające się uzależnienie.
Kolejną grupą kobiet pijących coraz więcej są "młode wilczyce" - na stanowiskach, świetnie ubrane, robiące karierę. Mają wszystko oprócz jednego: bliskich, ciepłych relacji z innymi ludźmi. Jest konkurencja, walka o swoje, adrenalina. Brakuje ciepła i minimalnego poczucia bezpieczeństwa. Więc pojawia się picie. Ma ono zagłuszyć smutek i wypełnić pustkę uczuciową.
Organizm kobiety krótko wytrzymuje takie picie. Kobieta upija się szybciej niż mężczyzna i szybciej też uzależnia się. Dłużej stara się swoje picie kontrolować, ukrywać je na wszelkie sposoby. Wlewa alkohol do butelek po innych napojach, po lekarstwach. Często trzyma alkohol w kuchni - bo tam ona rządzi i wie, gdzie ukryć butelkę, aby nikt jej nie znalazł.
To jednak nie pomaga, destrukcja jest zbyt silna i szybko odczuwalna. Włączają się usprawiedliwienia:
- Jestem czysta i dobrze ubrana, dzieci chodzą do szkoły i mają co jeść - jaka ze mnie alkoholiczka?
- Przecież nie upijam się - piję tylko "na humor". Wieczorem jestem zmęczona i po prostu idę spać.
- Piję tylko dobre alkohole. nie zawalam pracy.
- Piję za swoje i nikomu to nie przeszkadza, bo nikt tego nie widzi.
- Może szybciej się upijam, ale mniej wypijam - nie piję przecież wcale tak dużo.
- Nawet jak trochę wypiję, to spokojnie idę spać we własnym łóżku - no to jaki to problem?
- Tyle zarabiam, haruję więcej niż koledzy, no to przecież też należy mi się jakaś nagroda po pracy - naleję sobie drinka.
Poczucie winy kobieta zagłusza kolejnym kieliszkiem...błędne koło nie ma końca. A pijąca matka...? To już w ogóle lepiej nie mówić. I tak lęk napędza dalsze picie. Przytłaczający wstyd, że nie wykazała się jako matka, że nie potrafi poradzić sobie ze swoim problemem sama...to powoduje, że często kobieta przychodzi po pomoc w bardzo trudnym momencie swojego życia. Kiedy rozpadła się rodzina i sąd zabiera dzieci a ona dostaje nakaz leczenia. Kiedy straciła pracę lub zaistniała taka groźba, bo kierownictwo dłużej nie chce przymykać oczu na problem.
Kiedy problemy zdrowotne zagrażają jej życiu i nie da się już dłużej udawać, że "wszystko w porządku". Wtedy pada decyzja o wizycie u specjalisty. Jest to bardzo ważny krok na drodze ku trzeźwości. Kobietom trudniej niż mężczyznom jest trzeźwieć w oparciu jedynie o decyzję.
Droga do trzeźwości kobiet – alkoholiczek – leczenie
Kiedy już dłużej nie da się oszukiwać siebie i otoczenia, że "nie ma żadnego problemu, tylko trochę dziś zmęczona jestem i źle się czuję", nadchodzi pora na poszukanie fachowej pomocy. W przypadku kobiet jest to szczególnie ważne. Kiedy już dłużej nie da się oszukiwać siebie i otoczenia, że "nie ma żadnego problemu, tylko trochę dziś zmęczona jestem i źle się czuję", nadchodzi pora na poszukanie fachowej pomocy. W przypadku kobiet jest to szczególnie ważne. Decyzja o leczeniu jest tu podstawową sprawą, ale łączy się u kobiety z tak ogromnym wstydem, że często okazuje się to być barierą nie do przeskoczenia i hamuje w szukaniu pomocy.
Na drodze trzeźwienia kobiet jest kilka sporych pułapek.
Po pierwsze: a może mam depresję?
Wiele kobiet tak bardzo wstydzi się swojego picia, że kiedy w końcu decydują się na wizytę u lekarza, opisują swoje problemy oprócz jednego: nie mówią, że coraz częściej piją. Tak się tego wstydzą, że decydują się ten fakt ukryć i zaprzeczają nawet wtedy, gdy lekarz dopytuje o to. Ponieważ alkohol jest depresantem i na dłuższą metę u osoby uzależnionej pojawia się sporo objawów podobnych do depresji, lekarz rozpoznaje obniżony nastrój i zapisuje leki przeciwdepresyjne. Oczywiście informuje, że w trakcie ich brania nie wolno brać do ust alkoholu. W efekcie uzależniona kobieta pije na noc, a na dzień bierze tabletki.
Zdarza się też, że pije kilka dni, potem odstawia alkohol i łyka leki, potem znów pije i leków nie bierze... w ten sposób łatwo powstaje drugie uzależnienie - od leków. Problem polega na tym, że wiele pijących kobiet rzeczywiście przechodziło w swoim życiu depresję i często właśnie wtedy zaczęły sięgać po alkohol. A potem zupełnie się to pomieszało i picie wysunęło się na pierwszy plan.
Po drugie: stracę twarz, jeśli pójdę po pomoc.
Na szczęście rośnie fachowa wiedza o uzależnieniu, także wśród osób nie zajmujących się pomaganiem w tej dziedzinie. W związku z tym zmniejsza się ryzyko sytuacji, kiedy kobieta uda się po pomoc i usłyszy, że i tak pójdzie do piekła, albo że nie ma dla niej ratunku, bo pijąca matka to najgorsze, co może się zdarzyć. Znów do głosu dochodzi lęk: co będzie, jak ludzie się dowiedzą?
Jak zobaczą, że wychodzę z ośrodka odwykowego? Nadal kobiecie trudniej niż mężczyźnie jest przyznać się do uzależnienia. Pomaga tu grupa wsparcia, leczące się kobiety. Pomagają publiczne wypowiedzi znanych osób, że piły a teraz walczą o siebie. I że jest im trudno, ale się opłaca.
Po trzecie: kto zajmie się domem, jak ja zajmę się sobą?
Warto zadać sobie tutaj drastyczne pytanie: A kto zajmie się dziećmi, gdy poważnie zachoruję z powodu picia lub zapiję się na śmierć? Gdy zwolnią mnie z pracy? To trudna decyzja, ale ważna jest świadomość, że bez trzeźwienia i pomocy będzie coraz gorzej. Tu pijącą kobietę chroni system iluzji i zaprzeczeń: wmawianie sobie, że nie jest jeszcze tak źle. Czasem trzeba silnego wstrząsu, aby kobieta zdała sobie sprawę, że nie da się dłużej tak funkcjonować i jedyną nadzieją jest odstawienie alkoholu. Niekiedy kończy się to nawet próbą samobójczą. Bo kobieta zdaje sobie sprawę z tego, że dłużej już tak żyć nie może. Ale nadal boi się sięgnąć po pomoc.
Po czwarte: wsparcie po leczeniu
Pijący mężczyzna ma nieporównywalnie więcej wsparcia w rodzinie: często to żona lub matka szukają mu ośrodka odwykowego, wspierają w leczeniu. Coraz częściej zdarza się wprawdzie, że mężczyźni też szukają pomocy dla swoich żon. Niestety dość często jest tak, że żona jest "odstawiana" do ośrodka leczenia odwykowego w celu naprawy. Po 6-8 tygodniach ma być jak nowa i dalej pełnić swoje funkcje w domu, bo bez niej ani rusz.
To coraz rzadsze podejście, ale jeszcze ciągle pokutuje wśród mężczyzn. Kobieta wraca do domu i jest witana z ulgą, bo wreszcie będzie normalny obiad i posprzątane. Nie ma świętowania, jest ciężka praca i mnóstwo zaległości. W ośrodku mówiono o potrzebie dalszej terapii, ale jak to zrobić? Rodzina buntuje się, gdy kobieta chodzi na mityngi, grupy wsparcia i dalsze leczenie. Przecież miało być dobrze i miała być w domu...
Na szczęście kobiety wiele potrafią i nawet mimo słabszego wsparcia radzą sobie tak samo dobrze, jak mężczyźni. Nie ma istotnych różnic w skuteczności terapii między kobietami a mężczyznami.
Kobieta mająca wsparcie wśród rodziny i przyjaciół ma dużo większe szanse na skuteczną walkę z nałogiem. Wtedy ma też większą motywację - widzi, że jest o co walczyć. Że dla ludzi wokół nadal jest ważna. Trzeźwa.
(Wybrane fragmenty artykuły dla potrzeb Poradni „Ja – alkoholiczka...? Nigdy w życiu!” Paulina Chocholska)
Artykuł powstał w ramach współpracy z
Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Żywcu
Żywiec ul. Powstańców Śląskich 27, tel. 33 861 – 81 – 63, email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.