Krzyśka wielu z Was zna z koncertów i innych inicjatyw, które odbywały się w Żywcu. To właśnie Krzysiek zapewniał dobre nagłośnienie każdego wydarzenia w naszym mieście. Dziś ten życzliwy, sympatyczny i dobry człowiek potrzebuje naszej pomocy. Wiemy, że można na Was liczyć, dlatego zwracamy się z prośba o pomoc w każdej formie.
Krzysztof trafił w styczniu br. do szpitala z kryzą nadciśnieniową. W badaniu MRI głowy stwierdzono rozległy obszar ostrych zmian niedokrwiennych lewej półkuli móżdżku oraz kilka stref niedokrwiennych w obu półkulach mózgu. W trakcie hospitalizacji jego stan neurologiczny pogorszył się, wystąpiły zaburzenia widzenia, nasiliły się zaburzenia chodu, zaobserwowano narastające zaburzenia zachowania, stany depresyjne, a nawet objawy psychotyczne. W kontrolnym MRI głowy stwierdzono progresję zmian niedokrwiennych (drugi udar).
Po 4 tygodniach pobytu na oddziale neurologicznym, skierowany został do oddziału rehabilitacji celem leczenia usprawniającego układ ruchu. Tam, po okresie poprawy, nastąpiło pogorszenie kontaktu z otoczeniem. Jego stan porównywalny był z tzw. Stuporem - stanem osłupienia, to ilościowe zaburzenie aktywności ruchowej, które oprócz ograniczenia lub braku tej aktywności charakteryzuje się zmniejszeniem reakcji na bodźce zewnętrzne oraz utratą kontroli czynności fizjologicznych. Towarzyszy mu często mutyzm. Na oddziale rehabilitacyjnym nie otrzymał pomocy psychiatrycznej, która wg opinii lekarzy z zewnątrz była w tym momencie nieodzowna. Krzysztof przestał mówić, reagować na bodźce zewnętrzne, połykać, w związku z tym nie pił i nie jadł, nie zażywał koniecznych leków. Na oddział psychiatryczny trafił na tak krótko, że nikt nie zajął się diagnostyką psychiatryczną lecz ratowaniem jego życia, ponieważ znowu wystąpiła u niego kryza nadciśnieniowa. Wynikiem tego był powrót na oddział neurologiczny, na którym przebywa dotychczas.
Wyobraźcie sobie człowieka uwięzionego w swoim niesprawnym ciele, ograniczonego swoim chorym mózgiem, który od przeszło dwóch miesięcy przebywa wśród zupełnie obcych, nie zawsze przychylnych mu ludzi. Który nie jest w stanie zakomunikować dokładnie swoich potrzeb, nie mówiąc o głębszym przekazie swoich uczuć, pretensji i złości. Dużego chłopa, który siedzi na łóżku szpitalnym, cały dzień płacząc i powtarzając swoim mało rozumianym bełkotem "Zabierzcie mnie stąd!".
Nadszedł czas zakończenia hospitalizacji i szukamy dla Krzysia dobrego do rehabilitacji miejsca. Nie jest zdolny do samodzielnej egzystencji. Wymaga opieki lekarskiej oraz pielęgniarskiej przez 24 godz./dobę. Zdaniem lekarza prowadzącego powinien znaleźć się w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, ponieważ tylko taki zapewni mu ciągłą opiekę.
I tu zaczął się nasz kolejny koszmar. Znalezienie miejsca w takiej placówce graniczy z cudem. Czeka się w co najmniej półrocznej kolejce oczekujących. Wymagane jest posiadanie świadczenia rentowego lub emerytalnego (jesteśmy w trakcie załatwiania). Pacjentów z zaburzeniami zachowania dyskwalifikują od razu. Zaproponowano nam ZOL psychiatryczny, w którym wszyscy wiemy co by go czekało. Spotkałam się nawet z odmową przyjęcia z powodu zbyt krótkiego okresu po udarze i za dużego ryzyka śmierci. Niektóre jednostki przyjmują takich pacjentów dopiero 6 miesięcy po wystąpieniu udaru, gdzie rehabilitacja poudarowa powinna zacząć się jak najszybciej.