"Gaz zapomnienia" to kolejne spotkanie z cyklem "Opowieści żywieckiej treści". Tym razem, popijając herbatę z ulubionego kubka, możecie przeczytać opowiadanie Patryka Chodackiego. Jest to krótka opowieść o upragnionych przerwach podczas pracy. Dowiedzcie się jakie tematy podczas przerwy poruszają pracownicy dzisiejszego opowiadania. Życzymy przyjemnej lektury:
"Gaz zapomnienia"
Słońce prażyło jak zwykle w sierpniu, wysuszając gardła pracujących przy remoncie głównej drogi dojazdowej do miasta. Julian wraz z kolegami siedział za ciężarówką, osłaniającą ich od wścibskich spojrzeń jadących w samochodach ludzi jedynym, przejezdnym pasem. Betonowe płyty, stare, wyciągnięte z drogi podczas prac remontowych, służyły im za krzesła i stół, a zimne, tanie piwo z pobliskiego marketu pełniło funkcję zbawiciela, ratującego swych wyznawców przez karcącym upałem boga słońca.
Oczywiście można było wymyślić inny pretekst, żeby zrobić sobie kolejną przerwę i się napić ale pretekst wymyślony przez najmłodszego z pracowników zmiany, Kamila, który przyszedł na ta budowę zaraz po szkole, wydawał się najbardziej logiczny.
- Posłuchaj że Juluśku – zaczął Edek, głaszcząc się po siwej łysinie i wychylając w tym czasie nieco piwa – Słuchaj że mnie. Nie mam pojęcia po co to robią, ale , słucha że mnie – coś tu musi być, że oni nas wybrali. Ja to od zawsze mówię, że tu takie powietrze jest, takie inne niż gdzie indziej. Pewnie dlatego , słuchaj że mnie Juluśku, pewnie dlatego to tu zrobią – potaknął pomarszczona ze starości głową, która dzięki głębokim, starczym zmarszczkom przypominała nieco lwa morskiego, którego Julian widział w porannej gazecie.
- A tam Edek, co ty tam wiesz, - odezwał się Marian, mlaskając po łyku zimnego piwa. Podparł wielki brzuch na kolanach i pochylił się – stary żeś jest i takie głupoty gadasz.
- Co głupoty, co głupoty?! – zdenerwował się Edek, wymachując żylastymi rękami, na których mięśnie wisiały jak reklamówki z zakupami – A w telewizorze żeś nie słyszał?
- No słyszałem – odparł Mietek – Ale skąd ty to wiesz, że oni to przez powietrze tu robią? – zapytał pewny siebie. Zmarszczył podgardle, które już dawno stało się przedłużeniem twarzy. Przez nie Mietek przypominał pelikana po udanym połowie. Czasem można było zauważyć, że coś się tam rusza, jakby faktycznie było pełne ryb, szczególnie przy przełykaniu piwa.
- A przez co innego, hm? – zapytał Edek.
- Panowie, weźcie się uspokójcie – stwierdził spokojnie Julian, ze specyficznie dla niego smutna miną, rozsiadając się wygodnie na betonowej płycie – Ja wam powiem, że tu teraz, przez ten cały eksperyment się ludzi nazjeżdża z całego kraju.- mówił, grożąc palcem jak małym dzieciom – I tylu ludzi tu będzie, co jeszcze nigdy nie było, zobaczycie.
- Ekskrement chyba – powiedział Edek.
- Nie, eksperyment – poprawił go Julek.
- A ja słyszałem, ze miasto zamkną – odparł Kamil – Czytałem, że mają szczegółowo kontrolować wszelkie przyjazdy z zewnątrz, żeby eksperyment był miarodajny. Jakby się tu ludzie zjechali z całego kraju, to by tu przecież piekło urządzili. W jednym miejscu tyle ludu, nasi miejscowi i jacyś obcy przyjezdni, a w dodatku ten cały cyrk z tym gazem. Panowie to sobie wyobrażacie? To czysta anarchia by była. Dlatego kontrola przyjazdów będzie.
- Patrz, kurna – odezwał się Mietek – Młody kurna, ale wie od starych lepiej.
- Posłuchaj że mnie młody – powiedział Edek – Bo ty racje masz, chociaż młody żeś jest, ale racje to ty masz. Tylko ty mi teraz powiedz, czy jak ja bym nie chciał w tym udziału brać, to ja sobie mogę wyjechać, czy ja sobie nie mogę wyjechać? Bo jak ja nie mogę, to znaczy że jak za Stalina. I przez pół wieku nic się tu nie zmieniło.
- Wypuszczą pana, wypuszczą. Tylko przyjeżdżać nie wolno, żeby anarchia nie powstała – odpowiedział Kamil, delektując się brzemieniem słowa anarchia. Wyciągnął z kieszeni papierosy i poczęstował siedzących.
- A, to jak pozwolą wyjechać, to nie jak za Stalina. – stwierdził Edek – Posłuchaj że mnie Juluśku, a co ty tak siedzisz jak zwykle bez sensu i nic nie mówisz?
- A bo tak myślę – odparł Julek – A gdyby tak przez tą noc tak… a ja wiem… coś zrobić?
- Eee… zrobić co? – zapytał zaniepokojony Mietek, robiąc minę zdziwionego pelikana po udanym połowie – Ale co?
- A, bo ja wiem? – zamilkł na chwilę, trawiąc to ciężkie pytanie – A gdyby zrobić tak, żeby zrobić coś takiego, żeby się chciało zrobić, ale się nie zrobi, bo ludzie będą gadać, albo się samemu wstydzi zrobić. No takie te… najskrytsze marzenia sobie spełnić, tak przez jedną noc.
- Ale jak to marzenia spełnić? – zapytał Edek wiekowym głosem. – Przecież piwo możesz pić kiedy chcesz.
- Ale mi nie o piwo chodzi, tylko o takie inne rzeczy…
- Jakie? – zapytał Mietek, podciągając głośno nosem.
Wszyscy patrzyli z niepokojem i wyczekiwaniem na Juliana.
- No takie różne, które się chce – odparł Julian, pociągając głęboki łyk piwa.
Zapadła chwila ciszy, podczas której wszyscy oglądali swoje buty. Oprócz Mietka, rzecz jasne, on swoich nie widział od jakiś trzydziestu lat.
- Ale… ale jak to? – zapytał Edek, przerywając ostro ciszę.
- No tak to – odparł Julek.
Wszyscy jednomyślnie pokiwali głowami.
- No… - stwierdził Mietek. Pokiwał głową z miną zdziwionego pelikana po udanym połowie i popił myśl piwem.
- Panowie – Julek przerwał konsternacje ruchem ręki – Najlepiej, to każdy niech sobie to przemyśli w domu, nie ma co w pracy się męczyć – stwierdził, stanowczo przerywając chwile skupienia nad zaistniałym problemem - A jak się jeszcze ze dwa piwa chlapnie na kanapie, to i myśli same przyjdą – zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała. Wszyscy stuknęli się butelkami, wywołując przyjemny dla ucha brzdęk otwartego, trzymanego w rękach piwa, po czym pociągnęli głęboki łyk, każdy ze swojego.
- Młody? A co ty żeś się tak cieszyć zaczął? – zapytał Mietek, patrząc na Kamila. – Myśleć żeś sobie zaczął co? – wszyscy zaśmiali się, patrząc w kierunku młodego.
- Pewnie już mu dupy po głowie latają – rzucił Julek i wszyscy znów wybuchli śmiechem.
Kamil zawstydził się, ale nic nie powiedział.
- A mnie jeszcze robota w domu czeka – Mietek zmienił temat, przeglądnął brud za paznokciami wolnej ręki i wznowił myśl - Syn przyjedzie z pracy, to będziemy chodnik kopać.
- Oj, to ty dzisiaj uważaj, żebyś się nie przepracował, bo do kopania w tej ziemi, to siłę trzeba mieć – stwierdził Edek, potakując głowa w rytm myśli – A, słuchaj mnie Juluśku, co ty będziesz w domu robił?
- A co ja tam mogę robić? – stwierdził smutno Julek.
- No tak. Jak baby nie ma, to się nie wkurzysz, że ktoś ci nad uchem gada, ani dzieci nie opieprzysz, bo ze sobą zabrała. Też te baby, to takie niewdzięczne są. Dobrze, że ten telewizor chociaż masz. – stwierdził Mietek
- A i dobrze – skwitował Julek. – A ty Edziu, co będziesz robił?
Edek wzruszył ramionami i skrzywił się, jak cos strzeliło mu w barku.
- A ja posłucham co mi tam baba o sąsiadach naszych opowiadać będzie, obiad zjem i siedział będę. Może na ławkę wyjdę, ale, słuchajcie mnie, to już nie ta sama ławka co kiedyś. To już nie ci ludzie, co kiedyś…
- Taa… - skwitował Mietek.
Wszyscy znów wpadli w świat przemyśleń. Kiwali delikatnie głowami pociągali piwo z butelek.
- To o której skończymy? – zapytał młody Edka.
- Posłuchaj że mnie. Przyszli my tu o…? – zapytał Młodego.
- Ósmej – odparł Młody.
-Robili my…?
- Godzinę – odparł zdecydowanie.
- Jest teraz…?
- Jedenasta.
- To myślę, że porobimy jeszcze godzinę i o szesnastej do domu.
Wszyscy kiwnęli na zgodę głowami i stuknęli się butelkami, pieczętując wszystko kolejnym łykiem piwa.
Autor: Patryk Chodacki