" - Wokół zaniedbanie. Zielska przerastają zardzewiałe szyny; bujne, polne trawy, łoboda, rumian dziki i oset. Z boku odpada na poły strupieszała zwrotnica z wybitym szkłem latarni, której nocą nie ma komu zapalić. Bo i po co? Tor to przecież zamknięty; nie ujedziesz nim dalej jak 100 m. Opodal na liniach wre ruch parowozów, tętni życie, pulsują kolejowe arterie. Tu wiecznie cicho. Czasem zabłąka się w drodze maszyna przetokowa, czasem wtoczy niechętnie wóz odszybowany; niekiedy wjedzie na dłuższy spoczynek zniszczony jazdą wagon, zatoczy się ciężko, leniwo i stanie niemy na całe miesiące lub lata. W zmurszałym dachu ptaszek uwije gniazdko i wykarmi młode, w rozpadlinie pomostu rzuci się zielsko, wytryśnie gałązka wikliny. Nad rudawą taśmą szyn pochyla zwichnięte ramiona popsuty semafor i błogosławi smętkowi ruiny... - Z poezji owej - objaśnił garbaty - wieje głęboki motyw tęsknoty - tęsknoty ku nieskończonym dalom, do których dostęp zamknięty kopcem granicznym, zagwożdżony drewnem rampy. Tuż obok pędzą pociągi, pomykają w szeroki, piękny świat maszyny - tu tępa granica trawiastego wzgórza. Tęsknota upośledzenia. - Czy rozumie pan? - Tęsknota bez nadziei ziszczeń rodzi pogardę i nasyca się sobą, aż przerośnie mocą pragnień szczęśliwą rzeczywistość... przywileju. Rodzą się tu utajone siły, gromadzą od lat nie ziszczone moce. Kto wie, czy nie wybuchną żywiołem? A wtedy prześcigną codzienność i spełnią zadania wyższe, piękniejsze niż rzeczywistość. Sięgną poza nią..."*
Wszyscy na pokład! Bowiem ta podróż będzie niesamowita!
Na przestrzeni dziejów można było usłyszeć wiele opowieści o nawiedzonych miejscach bądź domach. Przewidzenia, zjawy, duchy, fantomy przybierają różne kształty, począwszy od widm ludzi czy to umarłych, umierających czy żywych, poprzez widma zwierząt – domowych, dzikich i niezwykłych, aż do dzieł, które wyszły z pod ręki człowieka, czyli fantomy samochodów, samolotów, domów. Co więcej istnieją także pociągi – widma, których nie obowiązują żadne rozkłady jazdy i które nie podlegają żadnym regułom ruchu kolejowego. Wiemy, że tory kolejowe to miejsce niebezpieczne, ale również miejsce bardzo niezwykłe. Zresztą, ten kto jest związany w jakiś sposób z koleją, przyzna, że pomiędzy człowiekiem a tym co „kolejowe” wykształca się pewna więź, której nie sposób przerwać. W wielu opowieściach drużyn konduktorskich bądź trakcyjnych, pasażerów możemy się spotkać ze zjawiskiem pojawiania się na torowiskach nieistniejących, widmowych pociągów, lokomotyw. Bowiem niektóre maszyny, dawno przeznaczone na złom bądź zniszczone w katastrofach kolejowych nadal odbywają regularne kursy.
W podaniach i opowieściach pociągi-widma najczęściej wyłaniają się z nocnej mgły. Skład pociągu jest rozmyty, przeźroczysty, czasem wygląda współcześnie, a czasem pochodzi z innej epoki. Najczęściej kursują tam, gdzie kiedyś były tory, a teraz ich już nie ma. Można je również zobaczyć w miejscach dawnych tragedii kolejowych bądź dramatycznych wydarzeń. Kursują w miarę regularnie, codziennie lub w określonych porach roku, niektóre kursują w rocznice katastrof kolejowych. Bywa i tak, że pociągi, które się pojawiają są ciemne i opuszczone, ale są i takie w których widać zjawy drużyny oraz pasażerów.
Jednym z najbardziej znanych pociągów-widm jest jeżdżący w tunelach sztokholmskiego metra Silverpilen C5 „Srebrna strzała”. Wagonów tego typu wyprodukowano tylko osiem – jeden zespół trakcyjny. Jednostki te wyróżniały się kolorem, ponieważ nie malowano ich farbą, a powierzchnie jedynie polerowano. Siedem tych wagonów wycofano z ruchu, jeden znajduje się w muzeum. „Srebrna strzała” zatrzymuje się tylko na wybranych stacjach poza rozkładem jazdy. Czasem jeździ pusty, a czasem jest wypełniony pasażerami. Jeśli komuś uda się do niego wsiąść, dojeżdża do Kymlinge, stacji nieboszczków, która istnieje w rzeczywistości i jest nieukończoną stacją sztokholmskiego metra. W pociągu tym można przepaść bez wieści lub pojawić się w świecie żywych za tydzień albo kilka lat.
Najsłynniejszym pociągiem-widmo na świecie jest skład, który wiózł trumnę z ciałem 16 prezydenta Stanów Zjednoczonych, Abrahama Lincolna. Trzeba dodać, że polityk ten interesował się spirytualizmem, a w jego domu odbywały się seanse wywoływania duchów. 14 kwietnia 1865 roku podczas przedstawienia w waszyngtońskim teatrze został śmiertelnie postrzelony. Po zamachu trumnę przewieziono specjalnym żałobnym pociągiem do rodzinnej miejscowości Lincolna, Springfield w stanie Illinois. Jechał on okrężną trasą, aby jak najwięcej obywateli mogło pożegnać polityka. Z Waszyngtonu wyruszył 21 kwietnia 1865 r., a na miejsce dotarł dopiero 3 maja. Po pogrzebie zjawa żałobnego pociągu zaczęła pojawiać się każdej wiosny na trasie tego przejazdu.
Z relacji jednego z pracowników kolei z doliny Hudson wynika:
– Pracowałem na trasie między Nowym Jorkiem i Albany. Pewnego razu pod koniec kwietnia otrzymałem wiadomość, że dzieje się coś niepokojącego na torach niedaleko naszej stacji. Było już ciemno, zbliżała się północ. Ruszyłem, by to wyjaśnić – opowiada kolejarz, który był świadkiem tego zdarzenia. Jego relację zanotował S.E. Schlosser, autor artykułu Lincoln Death Train. – Chmury zakryły księżyc, ale widziałem wszystko dobrze, bo przyświecałem sobie latarnią. Była ładna pogoda, ale zimno. Nagle poczułem silny podmuch ciepłego wiatru, który omal mnie nie przewrócił. Z trudem utrzymałem w dłoni latarnię. I wtedy zobaczyłem, że coś ogromnego porusza się po torach w moim kierunku. Poczułem taki strach, że chciałem zawrócić w kierunku stacji. Jednak nim zdołałem zrobić pierwszy krok, ogarnęła mnie ciemna, gęsta mgła. Moja latarnia zgasła. Zatrzymałem się, bo nie wiedziałem, co robić. Szyny po mojej prawej stronie otaczała jakaś dziwna, błękitna poświata. Byłem przerażony! Nie wiedziałem, co się dzieje.
Wówczas zauważyłem przednie, jasnoniebieskie światła nadjeżdżającego pociągu. Potem zjawiła się wielka parowa lokomotywa udekorowana czarną krepą. Ciągnęła kilka platform. Nie wiem, kto prowadził pociąg, bo w okienkach parowozu nie było nikogo. Usłyszałem jakąś smętną melodię. Na jednej z platform znajdował się mały zespół muzyczny: skrzypek, flecista i bębniarz. Ale nie byli to żywi ludzie, tylko szkielety w błękitnych, wojskowych mundurach. Obok nich siedział kościotrup w stroju kolejarza.
Kiedy pociąg przejechał, zobaczyłem światła następnego składu. Druga lokomotywa także była ozdobiona czarną krepą. Na jednej z platform znajdowała się trumna owinięta w amerykański sztandar i czarne wstęgi. Nagle pojawiły się latające zjawy żołnierzy, którzy zasalutowali, a potem rozwiali się w powietrzu. Wtedy zrozumiałem, że to żałobny pociąg Lincolna, więc stanąłem na baczność i oddałem mu honory. Pojazd wolno przesuwał się przed moimi oczami, aż w końcu zniknął w ciemnościach. Wtedy znowu zrobiło się chłodno. Chmury odsłoniły księżyc, a latarnia, którą cały czas ściskałem w dłoni, ponownie zaczęła świecić. Następnego ranka wszystkie dworcowe zegary na tej trasie, podobnie jak pociągi, spóźniały się o sześć minut. Opowiedziałem o tym zawiadowcy stacji. Odrzekł, że nie ma się czego bać, bo to tylko zjawa pojazdu, którym wieziono trumnę Lincolna.
Inne relacje są bardzo podobne.
Kolejnym znanym pociągiem na świecie jest kanadyjski pociąg-widmo. W St.Louis w nocy na torach widać przemieszczające się światła. Prawdopodobnie są to przednie lampy pociągu. Inna teoria mówi o pijanym hamulcowym, który wpadł pod pociąg i stracił głowę. Teraz jego duch błąka się po torach z latarnią i szuka swojej głowy.
Natomiast w mieście Statesville w sierpniu 1891 roku doszło do katastrofy kolejowej. Pociąg wykoleił się na moście i spadł w przepaść. Zginęło 30 osób. Dlatego też od tamtej pory, w tym miejscu wykoleja się pociąg-widmo. Świadkowie tego zdarzenia mówią, że słychać krzyki pasażerów oraz widać ludzi próbujących wydostać się z wraku.
W miejscowości Medicine Hat tajemniczy niematerialny pociąg ostrzegał przed katastrofą kolejową. Pewnego wieczora prowadzący pociąg linii Canadian Pacific Railway zauważyli jadący na nich niezidentyfikowany pojazd. Tuż przed zderzeniem tajemniczy fantom skręcił na nieistniejący tor. Sytuacja powtórzyła się raz jeszcze. Była to zapowiedź rzeczywistej katastrofy, w której zginęli ci sami maszyniści, którzy wcześniej widzieli pociąg-widmo.
Spokane Flyer miejsce katastrofy zaraz po wypadku
Z relacji możemy przeczytać, że:
8 lipca 1908 roku wydarzyła się na tej linii tragiczna w skutkach katastrofa kolejowa. O godzinie 8:30 pociąg Spokane Flyer zbliżał się do stacji w Swift Current, aby zabrać czekające tam wagony pasażerskie i zawieźć je do Moose Jaw. Kierujący pociągiem maszynista Jim Nicholson musiał wykonać serię skrętów pośród skarp i nasypów, aby w końcu wyjechać na znajdującą się za nimi równinę. Pracujący w tej okolicy rolnik dostrzegł jednak coś, czego maszynista nie był w stanie w porę zauważyć - z przeciwnej strony, po tym samym torze, nadjeżdżał pociąg pasażerski. Nicholson zapomniał sprawdzić, czy pociąg z Lethbridge wyjechał na czas. Okazało się, że nie, i ten właśnie pociąg w tym momencie jechał prosto na niego. Rolnik próbował dawać sygnały i machał ręką, próbując ostrzec załogę pociągu, jednak Nicholson i palacz tylko odmachiwali radośnie. W wyniku wypadku, który nastąpił chwilę później, lokomotywa z Lethbridge wykoleiła się, a wagon bagażowy został rozbity na kawałki. W katastrofie zginęło siedem osób, w tym maszynista Nicholson i maszynista pociągu z Lethbright, Bob Twohey. W późniejszym czasie palacz, który często współpracował z Twoheyem, połączył ten wypadek z pewnym tajemniczym zdarzeniem, które miało miejsce zaledwie dwa miesiące wcześniej. Gus Day, bo tak nazywał się ów człowiek, opowiedział o podróży, którą odbył z Twoheyem tą samą trasą w maju, około godziny 23:00. Prowadzony przez nich pociąg miał odebrać kilka wagonów pasażerskich na stacji węzłowej w Dunmore, celem przekazania ich linii jadącej w kierunku Spokane. Nagle przed nimi pojawiło się wielkie, oślepiające światło. Twohey kazał swojemu palaczowi wyskoczyć, niektóre źródła podają również, że zaczął hamować, ale było już za późno - od zderzenia oba pociągi dzieliłi zaledwie sekundy. Wtedy nagle zbliżający się do nich skład przemieścił się na prawą stronę i minął ich pociąg, gwiżdżąc głośno na alarm. W tym miejscu znajdował się jednak tylko jeden tor. Day i Twohey widzieli wyraźnie mijający ich pociąg. "W oknach tego pociągu świeciło się światło, a członkowie załogi stali i machali pozdrawiająco w miejscach, w których normalnie się to robi, pozdrawiając przejeżdżający obok pociąg", wspominał później Day. Tym razem katastrofa nie nastąpiła. Zbliżający się pociąg ostatecznie nie przejechał po tym samym torze, ale tuż obok... po nieistniejących szynach! Obaj mężczyźni byli wstrząśnięci. Nikomu nie opowiadali o swoim dziwnym doświadczeniu, a pierwszą dyskusję na ten temat między sobą odbyli dopiero po dwóch tygodniach. Żaden z nich nie był pod wpływem alkoholu ani środków odurzających. Później Twohey zwierzył się Dayowi, że wróżka przepowiedziała mu śmierć w ciągu jednego miesiąca, mimo iż był okazem zdrowia. Na wszelki wypadek, Twohey postanowił wziąć urlop i przez pewien czas trzymać się z daleka od pociągów. Twohey wymigał się od kolejnej podróży do węzła w Dunmore, symulując chorobę. Zamiast niego wysłano więc Nicholsona, palaczem zaś ponownie został Day. W prawie tym samym miejscu mężczyźni ponownie natknęli się na pociąg-widmo. I znów pojawiło się oślepiające światło, pociąg skierował się na drugi, nieistniejący tor, głośno gwiżdżąc, a pasażerowie wyglądali zza widmowych okien. Gus Day stawił się później na zmianie 8 lipca. Funkcję palacza na trasie do Dunmore objął człowiek nazwiskiem Thompson. Maszynistą został J. Nicholson. Mieli odebrać skład Spokane Flyer w Dunmore i zabrać go w dalszą podróż na wschód, do Swift Current w prowincji Saskatchewan. Po drodze znów dostrzeżono nadjeżdżający z drugiej strony inny pociąg, tym razem jednak był on prawdziwy - pociąg pasażerski nr 514, jadący z Lethbridge. Chwilę później doszło do katastrofy. Palacz Thompson zdążył wyskoczyć ze składu zaledwie chwilę przed zderzeniem i był on jedynym członkiem załogi swojego pociągu, który z katastrofy uszedł z życiem. Choć kilku kolejarzy doskonale wiedziało o pojawianiu się pociągu-widma, nie wspominano o tym podczas śledztwa po katastrofie. Dopiero wiele lat później, w latach trzydziestych, Day opowiedział swoją historię reporterowi z Vancouver, a podany przez niego przebieg zdarzeń potwierdzili inni pracownicy kolei. Wśród nich był Thompson, który wraz z Nicholsonem dostrzegł gorączkowo wymachującego na alarm rolnika.
Również w Rzymie można spotkać pociągi-widmo. 14 lipca 1911 roku, trzywagonowy pociąg osobowy wyjechał z dworca kolejowego w Rzymie i… nie dojechał do stacji docelowej, ani nie powrócił do stacji wyjazdowej. Pociąg po prostu znikł. Świadkowie twierdzą, że pociąg podjechał pod górski tunel w Lombardii gdzie został otoczony przez gęstą, dziwną mgłę. Kilku pasażerów czując nieznane niebezpieczeństwo po prostu wyskoczyło z pociągu, a pozostało w nim około 100 osób wjechał do otulonego mgłą tunelu. Z drugiej strony tunelu pociąg już nie wyjechał.
Po kilku latach zaginiony pociąg pojawił się znowu, tylko że w Meksyku. Świadczy o tym dziennik meksykańskiego psychiatry Jose Saxino. Pisze w nim o tym, że badał on w miejscowym szpitalu psychiatrycznym około 100 Włochów, którzy twierdzili, że przybyli do Meksyku pociągiem z Rzymu. Tych Włochów potem już nikt nie widział i ich los jest nieznany. Niezwykły pociąg-widmo był niejednokrotnie widziany na wszystkich szlakach żelaznych kolei Europy: Wielkiej Brytanii, Rosji oraz Skandynawii.
Specjalny pociąg pancerny Adolfa Hitlera o kryptonimie „Amerika” również zaginął gdzieś na drodze z Rastenburga do Berlina. Niektórzy twierdzą, że być może wjechał on w podziemia Bazy Dżdżownic (Regenswürmenlager) w okolicach MRU koło wsi Kęszyca i tam gdzieś stoi na którymś kilometrze podziemnych tuneli.
Badacze tego fenomenu mają różne wyjaśnienie na temat tego dlaczego, gdzie i kiedy pojawiają się i znikają pociągi-widma. Wielu badaczy już niejednokrotnie zauważyło, że ludzkie emocje wyrzucone mocną falą w jednym miejscu, prędzej czy później przyjmują formę, która jest widzialna dla ludzkich oczu. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że na szlakach pojawiają się po latach pociągi-widmo.
Więcej niebawem.
Opracowanie: Katarzyna Mołdysz
Źródła:
*Stefan Grabiński – „Ślepy tor”
*www.paranormalium.pl/spokane-flyer-jak-pocig-widmo-zapowiedzial-katastr,913,16,artykul.html
*www.paranormalne.pl/topic/37569-duchy-na-szynach/
*strefatajemnic.onet.pl/duchy/pociagi-ktorych-nie-ma/6ylpb
*forum.nagrzyby.pl/viewtopic.php?t=12932
*www.paranorma.pl/dziwny-swiat/pociagi-ktorych-nie-ma/
*www.paranormalium.pl/tajemnica-lincolna,158,24,artykul.html
*www.sparvagssallskapet.se/vagnhallen/vagn.php?ling=en&vagn_id=131&PHPSESSID=40706d3140d72392375ee46cbe0605fa
*plfoto.com/zdjecie,martwa-natura,pociag-widmo,1777711.html