Trwa budowa nowego amfiteatru w Żywcu. Jej zakończenie planowane jest na 30 czerwca bieżącego roku. Więcej na temat tej inwestycji możecie przeczytać TU.  Dziś jednak - jak na cykl "Czy wiecie, że..." przystało - przypomnimy nieco historii.  Czy wiecie kiedy powstał pierwszy amfiteatr w Żywcu?
Wczoraj, punktualnie o godzinie 17:57 nadeszła astronomiczna wiosna. Wielu z Was na pewno pamięta klasowe wyjścia w dzień wagarowicza, podczas których - zgodnie z tradycją - topiono marzannę. Marzanna - symbol zimy, trafia więc w pierwszy dzień wiosny do rzeki, ale... jak się okazuje - za wrzucenie takiej kukły do rzeki możemy otrzymać mandat o wysokości nawet 500 zł!
O żywieckich Żydach, ich tradycji, kulturze i pozostawionych przez nich zabytkach na terenie Zabłocia pisaliśmy już wielokrotnie, opisując m.in. cmentarz żydowski ( kirkut ) i historię zabudowań samej dzielnicy.Jednym z najbardziej ciekawych, a zarazem tajemniczych zabytków jest synagoga, która znajdowała się w żywieckim parku. Na jej temat niewiele wiadomo, a nieliczne wzmianki często zawierają wiele błędnych informacji.  Jak czytamy w publikacji „Studia Judaica Biblioteki Żywieckiej”[i]: „W połowie XIX wieku w samym sercu żywieckiego parku znajdowała się jeszcze synagoga”. Plan inwentaryzacyjny terenów przyzamkowych, sporządzony przez Habsburgów – ówcześnie nowych właścicieli Żywiecczyzny – w roku 1838, przedstawia dokładne położenie tejże synagogi[ii].  W górnej części planu zobaczyć można Stary Zamek, pałac, poniżej jego południowego skrzydła widoczna jest sadzawka obsadzona drzewami, a dalej na południe, przy drodze prowadzącej do rzeki Koszarawy, znajdowała się synagoga, a przed nią niewielki plac.
Żywiec jako jedno z nielicznych miast w Polsce aż do końca II wojny światowej, zachował przywilej "De non tolerandis Judaeis", nadany po raz pierwszy przez królową Konstancję w Ordynacji dla miasta Żywca z 1626 r. W ordynacji tej, królowa między obowiązkami i przywilejami, nadanymi mieszczanom nakazuje, że "Żydów (...) z państwa żywieckiego wyganiać potrzeba" (powodem tego przywileju była konkurencja gospodarcza pomiędzy miejskimi rzemieślnikami a Żydami). Od tego też czasu żaden Żyd nie mógł osiedlić się w granicach administracyjnych tzw. miasta. Podczas zaborów zaistniało zagrożenie, że przywilej ten nie zostanie zachowany. Wobec tego mieszczanie żywieccy postarali się u zaborcy, Cesarza Franciszka II, o odnowienie lub nadanie nowego prawa w tym zakresie, co zakończyło się sukcesem w 1797 r., aczkolwiek połowicznym. Cesarz zgodził się z tym, aby w granicach administracyjnych miasta nie mógł zamieszkać żaden Żyd, ale w ramach swej "łaskawości" nakazał, że gdyby zdarzyło się urodzić jakiemuś Żydowi na terenie miasta, to miałby prawo do zamieszkania w nim. Od tego czasu mieszczanie szczególnie dbali o to, aby nie dopuścić do urodzenia się jakiegoś Żyda w mieście, nawet będącego tu przejazdem. Dlatego stacja PKP "Żywiec Główny" została tak naprawdę ulokowana w graniczącej z Żywcem wsi Zabłocie, która w granice administracyjne miasta została włączona w latach 50. XX w. Oto fragment przemówienia jednego z rajców miejskich wraz z komentarzem, w wyniku którego udało się uniknąć "fatalnej w skutkach" lokalizacji dworca kolejowego bliżej centrum miasta (za Stanisławem Jeziorskim, "Dwa światy", w: Księga Pamiątkowa Gimnazjum im. Kopernika w Żywcu, s. 319): Sławetni rajcowie! Kolej dobra rzecz, bo to bez marnowania koni zajedziesz do Bielska, Wiednia i Pesztu. Towary można sobie sprowadzać i szynki, kiełbasy z naszych prosiąt wysyłać (...) Ale z tą stacją to mi się nie widzi. Kolejami jeżdżą sobie różni ludzie i Żydzi naturalnie też (...) A co będzie jak taka Żydówka urodzi dziecko na stacji, w poczekalni, na ziemi naszego miasta?!. Nowego obywatela nam przysporzy! (...) Ja pierwszy nie zgadzam się na żadną stację w mieście (...) Poszli za nim wszyscy. Nie było ani jednego głosu sprzeciwu (...). Podczas II wojny światowej Niemcy wymordowali społeczność żywieckich Żydów. Cały czas jednak należy mieć na uwadze że omawiane zjawisko miało miejsce w granicach administracyjnych miasta, które były trochę pokręcone", bo na przykład tzw. nowy zamek i znaczna część parku będące obecnie w centrum miasta, nie leżały w Żywcu tylko w dzielnicy zwanej Isep, w której Żydzi już mogli mieszkać, a centrum kulturalnym i religijnym Żydów na Żywiecczyźnie była wieś Zabłocie, gdzie były ulokowane synagoga i kirkut oraz siedziba "Żydowskiej Gminy Wyznaniowej".
Powodzie nawiedzały Żywiec bardzo często, wszak Soła jest rzeką nieprzewidywalną i bardzo groźną. Czy wiecie kiedy ostatni raz "wielka woda" nawiedziła Żywiec? Był to lipiec roku 1997. W Internecie możemy znaleźć zdjęcia z tego okresu, pokazujące jak wysoko starego mostu na Sole sięgała rzeka:
Żywiecki dzień targowy, czyli środa, był dniem, gdy na plac targowy przyjeżdżała ludność, w celu sprzedania owoców swojej pracy. Okoliczni mieszkańcy pragnęli w ten dzień wzbogać swoje spiżarnie o jajka, nabiał, bądź sztukę mięsa na obiad. Jednak 1907 roku pojawił się problem niedoboru tychże towarów. Warto zapytać dlaczego – czy w skutek klęsk żywiołowych, nadmiernych opłat targowych czy konkurencji? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, zapraszam do lektury.
Janosik - nazywany czasem zbójnikiem podhalańskim, nie miał nic wspólnego z Podhalem. Urodził się w Terchovej opodal Żyliny (Żylina – miejscowość ok. 15 km na południe od Zwardonia), leżącej w przybliżeniu na tym samym południku co Szczyrk i zbójował na czele własnej bandy przez nieco ponad rok na terenach Orawy i Liptowa, a więc po części  Beskidów. Warto nadmienić, że na tych terenach za czasów zaborów i wcześniejszych mieszkała znaczna populacja polskich górali, było to ponad 25 tysięcy ludzi mówiących po polsku. Janosik został natomiast stracony w Liptowskim Mikulaszu leżącym pod słowackimi Tatrami i stąd zapewne wzięła się legenda jakoby był góralem podhalańskim.
Czy zastanawialiście się kiedyś jakie jest źródło nazw wiosek w naszym regionie? Co jakiś czas będziemy Wam przybliżać historię nazw miejscowości na Żywiecczyźnie, a zaczniemy od wsi Sól.
                   W ramach prac archeologicznych związanych z nadzorem izolacji fundamentów kościoła pw. Świętego Krzyża w Żywcu odkryte zostały pochówki. Z wstępnej analizy wynika, że jamy grobowe zalegają średnio na głębokości ok. 1,2m poniżej obecnego poziomu użytkowego. Wszystkie pochówki zorientowane były w układnie wschód- zachód, głową skierowaną na zachód. W przypadku innych cmentarzysk zdarzają się przypadki kiedy zmarli chowani byli głową w kierunku ołtarza otoczonego przez cmentarz. Odsłonięte szkielety składano do jamy grobowej niejednokrotnie w ten sposób, że zwłoki układano jedne na drugich, w momencie kiedy uznano, że można rozkopać już istniejący grób. Zabiegi takie stosowano ze względu na ograniczoną ilość miejsca na przykościelnym cmentarzu. Wszystkie odkryte 8 grobów nie zawierało śladów trumien. Prawdopodobnie ciała zostały owinięte płótnem lub całunem a następnie pochowane. Dlatego długie, żelazne przedmioty przypominające gwoździe mogły stanowić swego rodzaju spinki służące łączeniu materiału okrywającego zwłoki. W jednym przypadku resztki owego materiału zachowały się na monetach odkrytych między kośćmi. Na razie udało się odczytać końcówkę daty „13”. Z dużą dozą ostrożności można ów pochówek datować na rok 1613 lub 1713. Cmentarz przy kościele Świętego Krzyża funkcjonował od momentu założenia kościoła do edyktu cesarza Józefa II (tzw. Józefiny) z roku 1784, kiedy to zakazano chowania w obrębie miasta.
Wkrótce zostanie zamknięty "stary" most na rzece Sole. Na placu budowy prace posuwają się w bardzo dobrym tempie. Wielu mieszkańców Żywca zastanawia się jak będzie wyglądała nowa droga. Pytaniem, które wydaje się najbardziej nurtować Żywczan, jest to czy budowany mur ochroni drogę biegnącą w otwartym tunelu przed zalewaniem jej przez Sołę. Oczywiście droga zaprojektowana jest tak, by nie doszło do jej zalania, jednak pytania i tak są zasadne, gdyż doskonale wiemy, że Soła jest rzeką nieprzewidywalną! 
Czy wiecie, że w roku 1932 w Żywcu przebywał Bruno Schulz? Pisarz przybył do naszego miasta z Drohobycza w lipcu 1932 roku i zamieszkał w hotelu "Polonia", który znajdował się na dzisiejszej ulicy Kościuszki. Jaki był cel tej wizyty? Schulz brał udział w nieobowiązkowym wakacyjnym kursie ministerialnym, przeznaczonym dla nauczycieli robót ręcznych. Co ciekawe, w restauracji hotelowej poznał prof. Stefana Schumana - psychologa z Krakowa. Profesor wygłosił na wspomnianym kursie kilka wykładów i  jako pierwszy przeczytał rękopis "Sklepów cynamonowych". Schuman - bezskutecznie - szukał również wydawcy dla "Sklepów...". Warto dodać też, że w Żywcu Schulz napisał list, datowany na 24 lipca 1932 roku i adresowany właśnie do prof. Stefana Schumana. Bruno Schulz miał powrócić do Żywca w roku 1934, tym razem na kurs robót ręcznych, do tej wizyty jednak nie doszło, gdyż pisarzowi odmówiono przyjęcia oraz poważnie pogorszył się stan jego zdrowia.
Ulice to nieodłączny wyznacznik topografii każdego miasta. Z każdą ulicą związana jest jakaś opowieść, legenda itp. Nie inaczej jest w przypadku Żywca. Nasi stali Czytelnicy pamiętają zapewne ciekawą historię ulicy Wesołek, którą kiedyś przedstawialiśmy na łamach portalu. Możecie o tym przeczytać TU.